wtorek, 31 marca 2015

Rozdział II

     Lucy
 Ranem obudziłam się nadal zmęczona. Chciałam spać, ale Lisa krzyczała nad moją głową, ciągnąc mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, wstając z łóżka.
- Dylan był wczoraj ŚWIETNY!- powiedziała podekscytowana.
- Mówiłaś mi już wczoraj.- przypomniałam jej  z uśmiechem. Na razie nie mówiłam Lisie, że Dylan miał okazję sprzątać ze mną stołówkę.
- Żałuj, że cię nie było.- powiedziała zaraz potem. Po tych słowach podeszłam do szafy, wyciągając z niej moją ulubioną niebieską sukienkę. Podobno pasowała mi do koloru oczu, i świetnie kontrastowała z brązowymi włosami. Spojrzałam na siebie w lustrze. Lekko przekrzywiłam głowę, zastanawiając się jak się uczesać. Postanowiłam, że po prostu podepnę wsuwką pasemko z jednej strony. Kiedy już się uszykowałam, razem z Lisą ruszyłyśmy na śniadanie. Jedną wadą tego obozu było to, że poranne danie było podawane za szybko. Szłyśmy wąską ścieżką nucąc sobie naszą ulubioną piosenkę z dzieciństwa. Kiedy doszłyśmy do stołówki, zajęłam już inne miejsce. Gdyby ta wredna blondyna nie była córką organizatorki nie ustąpiłabym tak łatwo. Dzisiaj na śniadanie zjadłam dosyć dobre kanapki z szynką i serem. Zaraz po posiłku miały odbyć się pierwsze zajęcia ze śpiewu. Byłam strasznie zadowolona, bo właśnie dlatego przyjechałam na ten obóz. Żeby się kształcić, zdobyć nowe umiejętności.
      Razem z Lisą poszłyśmy na salę, w której za 5 minut zaczynały się lekcje. Paru uczniów już siedziało na ziemi, klaszcząc i śpiewając wesoło. My natomiast usiadłyśmy pod ścianą wsłuchując się w muzykę. Kiedy już wszyscy się zebrali, a pani nauczycielka weszła do sali wszyscy się uciszyli, ale i tak można usłyszeć było śmiechy.
- Witam! Jestem pani Dolores.- kobieta uśmiechnęła się. Była szczupłą brunetką z kręconymi włosami. Miała na sobie białe spodnie, korki i jasny top. Lekcje były naprawdę świetne. Ćwiczyliśmy tonację głosów, tworząc mały chórek. Poznałam też parę nowych osób takich jak Patricia, Eddie czy Isaac. Byli naprawdę fajni, no i oczywiście umieliśmy znaleźć wspólny język, którym była muzyka.- Chciałabym abyście zaczęli się przygotowywać do wielkiego finału na koniec obozu.- powiedziała pani D. na koniec lekcji. Postanowiłam, że będę śpiewać sama, gdyż Lisa i tak znalazła już sobie grupkę osób. Ale jaka piosenka? Było ich naprawdę wiele, których mi się podobało.- Może ktoś chce coś zaprezentować przed klasą?- nauczycielka zapytała wesoło. Patricia i Eddie od razu się zgłosili śpiewając wesołą piosenkę w duecie. Po zakończeniu pani Dolores spojrzała na mnie.- Hm...ciebie nigdy tutaj nie widziałam. Może coś zaśpiewasz?- zapytała. Poczułam jak moje dłonie zaczynają się pocić. Wzięłam mikrofon od Patrici przełykając głośno ślinę. Zaśpiewałam najbardziej znaną piosenkę mi na świecie "Start of time" Gabrielle Aplin. Jednak w środku pomyliły mi się słowa i totalnie zatkało mnie podczas drugiej zwrotki. Słysząc śmiechy innych, wybiegłam z sali do ćwiczeń. To było najgorsze upokorzenie w życiu.


Dylan
       Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Po raz pierwszy nie mogę zapomnieć o jakiejś dziewczynie, którą spotkałem tylko raz. Co się ze mną dzieje? Ale ona naprawdę jest inna. Nie obchodzi jej to, że jestem sławnym piosenkarzem. Właśnie szedłem jedną ze ścieżek spoglądając, czy nikt mnie nie widzi. Całe szczęście wszyscy poszli na jakieś zajęcia ze śpiewania. Poszedłem w to samo miejsce, które upatrzyłem sobie już wczoraj. Nikogo tutaj nigdy nie było, można posiedzieć, pomyśleć. Było tutaj dosyć cicho, małe jeziorko, trawa i drzewa. Przysiadłem niedaleko wody, wsłuchując się w świergot ptaków. Przez chwilę siedziałem zupełnie sam, ale usłyszałem, że ktoś idzie. Super...zlot fanek? Jednak kiedy się odwróciłem zauważyłem Lucy, ale coś było nie tak. Była, chyba...przygnębiona. Usiadłam obok mnie nie mówiąc ani słowa. 
- Widzę, że nie tylko ja przychodzę tutaj pomyśleć?- zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy. 
- Ta... zresztą co cię to obchodzi, masz swoje życie...gwiazdy.- odparła. Poczułem uścisk w brzuchu.
- Wyobraź sobie, że jestem też człowiekiem.- odpowiedziałem lekko się uśmiechając. Lucy wbiła we mnie zaskoczone spojrzenie, jakby nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Trochę mnie to usatysfakcjonowało. Nagle usłyszeliśmy gdzież z tyłu głosy jakiś osób, które musiały akurat tędy przechodzić. Szybko założyłem kaptur na głowę, wstając. Podałem rękę Lucy, ale ta postanowiła, że wstanie sama.
- Chyba muszę się zbierać.- powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni.
- Jasne.- usłyszałem jedynie mruknięcie Lucy.
- To co...kiedy znów sprzątamy stołówkę?- zapytałem ze śmiechem. Lucy nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ podeszły do nas jakieś 4 dziewczyny.
- Możemy prosić o autograf?- zapytała jedna z nich.
- Jasne.- odpowiedziałem z udawanym uśmiechem. Kątek oka zobaczyłem jak Lucy idzie wzdłuż plaży, kierując się do domków. Czasem chciałbym być po prostu normalnym dzieciakiem, ale dobrze, że ktoś lubi to co robię.
- Naprawdę cię kochamy.- powiedziała teraz druga dziewczyna, której aż świeciły się oczy.
- Dzięki...- odparłem podpisując kolejną kartkę. Po paru minutach rozmawiania z nimi poszedłem z założonym kapturem do domu. Całe szczęście już nikt mnie nie zaczepił po drodze, a ja w końcu mogłem trochę odpocząć.

Lucy
          A więc tak kończą się wszystkie znajomości z gwiazdami. W jednej chwili wesoło rozmawiacie, a w następnej podchodzą do was "fanki" i proszą o autografy. Nadal chodziłam po plaży, nie chcąc wracać jeszcze do domku. Było tutaj naprawdę przyjemnie. Lekki wiatr, trochę popołudniowego słońca, zapach wody i trawy, zmieszanych razem. Chwilę jeszcze spacerowałam, kiedy przypomniało mi się, że zostawiłam tam na trawie telefon. Biegiem ruszyłam z powrotem, modląc się, aby nadal tam leżał. Zawsze byłam dosyć dobra w biegach, więc szybko dotarłam na miejsce. Nie ma...nie ma go nigdzie! Zaczęłam się nieco denerwować. Nie dlatego, że go zgubiłam, ale był to jedyny kontakt z mamą, miałam tam numery wszystkich znajomych, wszystkie zdjęcia z wakacji i moje ulubione piosenki. 
- Tego szukasz?- odwróciłam się gwałtownie na czyiś głos. Przede mną stał chłopak, trochę wyższy ode mnie. blondyn z dosyć porozrzucanymi włosami. Miał też niebieskie oczy, niczym ocean. 
- Dzięki bogu.- odrzekłam, wyciągając rękę po moją zgubę. 
- Daniel.- przedstawił się z uśmiechem na twarzy.
- Lucy.- podałam moje imię wymieniając z nim przyjemne spojrzenie. - Chyba...muszę już iść.- powiedziałam szybko, po czym ruszyłam w stronę domku numer 24. 
        Kiedy doszłam, zauważyłam Lisę, która wpatrywała się w telewizor. Była kompletnie zaskoczona, smutna, zła. Już chciałam pytać co się stało, ale Lisa uciszyła mnie palcem. Podgłośniła pilotem telewizor, prawie wchodząc w ekran. Już wiem o kim mówili, o Dylanie. Zanim zdążyłam cokolwiek usłyszeć lub zobaczyć, program już się skończył. Spojrzałam wyczekująco na Lisę. 
- Podobno Dylan znalazł sobie tutaj jakąś dziewczynę...pokazywali nawet zdjęcia! Głupia zarozumiała brunetka.- wybuchła, a ja poczułam, że się rumienię. Spojrzałam na zdjęcia, które zrobiła Lisa. Zauważyłam mnie z Dylanem na plaży, tak...to na pewno byłam ja, ale całe szczęście tyłem. 
- Ciekawe kto to.- odparłam nadzwyczajniej w świecie siadając na łóżku. Ułożyłam się wygodnie, wpatrując się mój zeszyt do piosenek. Pisałam tutaj wszystkie teksty, które w jakiś sposób odzwierciedlały moje odczucia. 
- Nawet nie wiesz jaka jestem wkurzona!- Lisa prawie się rozpłakała, a ja omal nie wybuchłam śmiechem.
- To też człowiek.- powtórzyłam jego dzisiejsze słowa. Lisa chyba nawet tego nie usłyszała, gdyż zaczęła wydzwaniać do wszystkich koleżanek, żeby przekazać im nowinę. Ja natomiast postanowiłam zadzwonić do mamy, bo to chyba teraz najbardziej tego potrzebowałam. Wybrałam jej numer, czekając aż odbierze. Trochę to trwało, ale wreszcie usłyszałam jej głos.
- Jak tam córeczko?- zapytała, ale coś było nie tak. Jej głos to zdradzał.
- Dobrze...a u ciebie?- jak najszybciej chciałam się czegoś dowiedzieć. Bardzo dobrze znam moją mamę i wiem kiedy jest smutna, kiedy zła, przestraszona i wesoła.
- Też.- odpowiedziała beznamiętnym głosem.
- Mamo, coś się stało?- zapytałam niepewnie. W napięciu oczekiwałam na najgorszą odpowiedź, której usłyszeć oczywiście nie chciałam.
- Potem zadzwonię.- mama rozłączyła się. Spojrzałam na telefon z niedowierzaniem. Co się działo u mnie w domu? Czego mama mi nie mówi? Przez ten telefon stałam się jeszcze bardziej zdenerwowana i niespokojna.
          Po krótkich rozmowach z Lisą o nowej "dziewczynie" Dylana postanowiłyśmy, że pójdziemy spać. Jednak przyjaciółka wciąż rzucała nowe pomysły na to kim może być ta osoba. A ja najchętniej powiedziałabym, że tą tajemniczą osobą jestem ja sama. Ale po co? Tylko ściągnę na siebie niepotrzebne zamieszanie, a nie mam zamiaru występować w telewizji. Teraz widzę, jak oni potrafią komuś zniszczyć życie i totalnie zmyślić tanią do przełknięcia historyjkę. Od dzisiaj, obiecałam sobie, że więcej nie obejrzę telewizji. Po tych przemyśleniach zasnęłam. Śnił mi się bardzo dziwny sen, co rzadko mi się zdarza. Stałam nad wodą, widziałam jak ktoś się topi, ale nie mogłam się ruszyć. Słyszałam krzyki jakiegoś chłopaka, a ja nic nie mogłam zrobić, tylko patrzyłam jak tonie.
       Ze snu wyrwało mnie głośne pikanie budzika, które oznaczało śniadanie. Powoli wstałam z łóżka, spoglądając na łóżko Lisy, które było puste.
- Lisa?!- zawołałam, myśląc, że jest w łazience. Jednak nie dobiegł mnie stamtąd żaden głos. Poszła już na śniadanie? Beze mnie? Ubrałam się, związałam włosy w kucyk i wyszłam z domku. Poszłam prosto do stołówki, w której za chwilę miało odbyć się śniadanie. Kiedy tam weszłam, nigdzie nie dostrzegłam Lisy, nawet przy "naszym" stoliku. Na śniadanie wzięłam sobie jak zwykle kanapki, jogurt i picie. Usiadłam dzisiaj sama, wsłuchując się jedynie w rozmowy innych.
- Hej.- ktoś zagadnął mnie od tyłu. Zauważyłam, że to Daniel, którego poznałam wczoraj.
- Musisz zawsze się tak skradać?- zapytałam z rozbawieniem.
- Wolne?- zapytał, wskazując na miejsce obok mnie. Kiwnęłam głową patrząc, jak chłopak siada. Teraz mogłam mu się trochę lepiej przyjrzeć. Miał jasną cerę, wydatne kości policzkowe i długi rzęsy, tak samo jak palce zresztą.
- Jesteś tutaj pierwszy raz?- zapytałam, chcąc nawiązać jakąś rozmowę.
- Nie...przyjeżdżam tu co rok. Moi rodzice mnie tu wysyłają.- powiedział jakby z niechęcią.
- Ale lubisz...śpiewać?- zapytałam.
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, ale w końcu westchnął.
- Nie za bardzo. Rodzice pchają mnie do tej pasji, bo uważają, ze jestem w tym dobry. Ale czy to lubię? Nie za bardzo.- zdziwiłam się jego odpowiedzią. Niektórzy wręcz marzą, żeby tu pojechać i mieć jakiś talent w zanadrzu. Ale szczerze mówiąc, nie miałabym ochoty być zmuszana przez rodziców do czegoś, co nawet mnie nie kręci. Po śniadaniu razem z Danielem poszłam na zajęcia, nadal rozglądając się za Lisą. Gdzie ona do cholery była? Po lekcjach nawet do niej dzwoniłam, ale oczywiście nie odbierała. Sama musiałam przesiedzieć w domku aż 4 następne godziny wyczekując na obiad. Kiedy przysiadłam na łóżku, zapisując coś w swoim notatniku usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Podniosłam wzrok, widząc jak niska blondynka wchodzi do środka.
- Gdzie ty do cholery byłaś?- obrzuciłam ją pytaniem zaraz po wejściu.
- Szukałyśmy Dylana.- odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic. Przez chwilę pomyślałam, ze tym nastolatkom naprawdę poprzewracało się w głowach, 5 godzin szukać jakiegoś debila, żeby dostać głupi podpis na kartce?
- My?- zapytałam.
- No tak...ma tutaj sporo fanek.- odparła siadając na łóżku.
- 5 godzin...- powiedziałam sama do siebie nie wierząc. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni, widząc, że mama dzwoni. Natychmiast odebrałam.
- Halo?- zapytałam.
- Córeczko...miałam ci powiedzieć, ale byłaś taka szczęśliwa, że tam jesteś...- zaczęła trochę niepewnie. Chciałam wrzasnąć "gadaj!" ale się powstrzymałam.- pamiętasz Chloe?- zapytała. Jak mogłabym nie pamiętać? To moja najlepsza przyjaciółka z podstawówki.
- Ta...- odpowiedziała krótko, jak najszybciej chcąc dostać odpowiedź.
- Właśnie wczoraj...zaginęła. - nagle świat zatrzymał się w miejscu.- Wszyscy jej szukają, ale nadal ani śladu.- już nie słuchałam mojej mamy, tylko pytań Lisy, które nie wiedziała co się dzieje. Chloe...zaginęła. Ta informacja jeszcze do mnie nie docierała, tym bardziej, że obiecałam jej spotkanie w te wakacje. Mieszkała trochę dalej ode mnie, bo wyprowadziła się kiedy miała 15 lat, właśnie w taki sposób nasza przyjaźń się zerwała. Po roku postanowiłyśmy jednak spotykać się regularnie i nasza znajomość znów odżyła. A teraz? Nie wiem co robić...
- Co jest?- Lisa miała zmarszczone czoło, przy czym trochę śmiesznie wyglądała, ale tym razem nie miałam ochoty na śmianie się.
- Znasz Chloe co nie?- zapytałam pełna nadziei, że odpowie tak.
- Ta...przedstawiałaś mi ją kiedyś.- odparła, chwilę się zastanawiając.
- Za...zaginęła- wymamrotałam tłumiąc gorycz w głosie. Miałam ochotę się rozpłakać, jak małe dziecko, ale czy to cokolwiek da? Czy płacz ma tutaj jakiś sens?
- Oh! Tak mi przykro Lucy!- zawołała, po czym podbiegła mnie przytulić. Tego mi było trzeba, ciepłego otulenia od przyjaciółki, pocieszenia, pobycia w ciszy i uspokojenia się. Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy, już dłużej nie mogłam tłumić łez, więc po prostu się rozpłakałam.

Dylan
        Przez resztę dnia siedziałem sam w domu, a to spowodowane tym, ze miałem zakaz gdziekolwiek wychodzić. Nie wiem czy to dlatego, że robię zbyt duże zamieszanie, czy po prostu za dużo plotek krąży o mnie w telewizji. Tak, już to widziałem. Ja i Lucy na plaży. Ci dziennikarze nieźle potrafią wymyślić całkiem niezłą, łatwą do uwierzenia historyjkę. 
Byłam naprawdę zły na te wszystkie media, ale i tak postanowiłem nie słuchać nikogo, więc wyszedłem z domku. Jeszcze do końca nie wiedziałem gdzie mam iść, ale tym razem założyłem okulary i kaptur, tak żeby nikt nie rozpoznał mnie po pierwszym spojrzeniu. Co prawda szło mi dobrze, mijałem ludzi, którzy nawet nie zwracali na mnie uwagi. Dotarłem do niewielkiej sali, w której stała gitara. Przysiadłem na małym krzesełku, kładąc gitarę na moim udzie. Zacząłem grac wolną balladę, przytupując jedną nogą. To moja najnowsza piosenka, którą wymyśliłem sam. Była tylko moja i świat nigdy miał się o niej nie dowiedzieć, jako o wielkim hicie roku. Kiedy grałem do środka weszła jakaś dziewczyna. Miała lekko kręcone, czarne włosy do ramion i bardzo szczupłą figurę.
- Oh...przeszkodziłam ci...- powiedziała robiąc skwaszoną minę.
- Nic nie szkodzi.- odpowiedziałem odkładając gitarę.
- Kogoś mi przypominasz...- powiedziała po chwili dokładnie mi się przyglądając.
- Serio?- zapytałem z uśmiechem. Starałem się jak najmniej przypominać siebie samego, ale czy to możliwe? Miałem jednego kumpla, który był zwyczajnym nastolatkiem i nazywał się Tyler Posey. Nie zamieniłbym go na nikogo innego, tylko on traktuje mnie tutaj na równi. No i po ostatniej wizycie w stołówce, mógłbym powiedzieć, że Lucy również traktuje mnie na równi.
- A tak w ogóle, jestem Crystal Reed.- przedstawiła się, podając mi rękę. Chwilę się zastanawiałem nad powiedzeniem mojego imienia oraz nazwiska.
- Tyler Posey.- odpowiedziałem z uśmiechem. Doszło do tego, że będę musiał podszywać się pod mojego najlepszego przyjaciela, co wcale nie wydawało się takie trudne, ale jednak było.
- Jesteś tu pierwszy raz?- zapytała, nadal się uśmiechając.
- Ta...no wiesz, lubię muzykę, zresztą sama słyszałaś.- powiedziałem wskazując na instrument, który leżał pod ścianą.
- Podobała mi się ta piosenka...była, w moim stylu.- powiedziała po chwili. Usiadła na ziemi pod ścianą, a ja zaraz obok niej. Poczułem się przez chwilę jak normalna osoba, mogąca porozmawiać o wszystkim z inną. To uczucie mi się spodobało.- Czy ty jesteś niewidomy?- spoglądała teraz na moje okulary.
- Y...- przez chwilę się zastanawiałem. Jeżeli powiem, że tak nigdy nie będę musiał ich zdejmować, a ona nie dowiedziałaby się kim jestem.- Tak. Ale staram sobie radzić sam.- uśmiechnąłem się do niej.

-----------------------------------------------------
Rozdziały idą mi jak krew z nosa ^_^ 
Jejku...no....staram się wplatać jak 
najwięcej Dylana i Lucy, ale na potem 
zostawiłam lepsze momenty. I jak wam się 
podoba? Dziękuję, że przeczytaliście poprzedni rozdział!
To bardzo motywujące :) 


czwartek, 26 marca 2015

Rozdział I

Lucy
           A więc...poznajcie mnie. Jestem 16-latką, jestem na drugim roku liceum i marzę, żeby wreszcie skończyć szkołę. Moi rodzice są...naprawdę kochani. Nigdy nie spotkałam w życiu bliższych mi osób, z którymi porozmawiać mogę na naprawdę każdy temat. Zawsze wspierali mnie na moich występach szkolnych, lub zapisywali mnie na kursy śpiewania. Naprawdę to kocham. Uwielbiam coś tworzyć, śpiewać, grać. Cała historia zaczyna się w dosyć normalnym i  przeciętnym miejscu, a mianowicie w mojej szkole. W moje ręce dostała się ulotka, którą widzę tu co rok. Obóz letni "Summer song zaprasza na coroczną zabawę!" Na okładce widniało także zdjęcie znanego piosenkarza wśród nastolatek Dylana O'Brien, który prawdopodobnie miał tam być. Zawsze uważałam, że to nadęty burak, który zarabia mnóstwo kasy na tanich reklamach. Jednak jego obecność za bardzo nie przeszkodziłaby mi w tym co kocham.
- Jedziesz?- usłyszałam czyiś głos z nad ręki. Podniosłam lekko głowę, widząc niską blondynkę. Lisa stała wyczekując na odpowiedź, ponieważ tak jak ja kochała muzykę, była młodsza o rok, a jej rodzice pozwolili jej jechać.
- Nie wiem...pewnie nie.- odparłam trochę zażenowana. Jeszcze raz zerknęłam na ulotkę, po czym poszłam na lekcje.
           - Nie.- moja powiedziała te słowa bardzo szybko, co oznaczało, że mam nie próbować jej przekonywać.
- Ale mamo...to...- zaczęłam, jednak tata uciszył mnie gestem ręki.
- Przykro nam córeczko, ale chyba nie mamy tyle pieniędzy.- powiedziała mama ze smutkiem w głosie. Tak bardzo chciałabym jechać na ten obóz, ale co miałam zrobić?
W taki właśnie sposób wylądowałam w małej knajpce "U Tay'a", która w zasadzie nie była taka zła. Mogłam trochę zarobić sprzedając koktajle i hamburgery. Jedynym minusem było to, ze musiałam nosić jakąś śmieszną czapeczkę przez cały dzień.
Kiedy zarobiłam wystarczająco dużo pieniędzy, zapłaciłam za obóz i właśnie teraz stoję w pokoju i myślę, co zabrać ze sobą. Jestem tak strasznie podekscytowana. Już powiedziałam o wszystkim Lisie, która zaczęła straszliwie wrzeszczeć, na tą wiadomość. Spakowałam ubrania, gitarę, buty, szampony, szczoteczkę i inne potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół, ze wszystkimi torbami pod rękoma. Mój tata wziął dwie torby ode mnie, całując mnie przy tym w czoło.
- Córeczko...tylko uważaj na siebie.- powiedziała mama prawie płacząc. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niej.
- Przyjadę pod koniec wakacji.- odpowiedziałam, mocno przytulając rodzicielkę. Nie mogłam w to uwierzyć, właśnie jadę na "Summer Song". Można chcieć czegoś więcej? Z chęcią wsiadłam do taksówki, po czym pomachałam na pożegnanie rodzicom. Po drodze taksówka miała zabrać jeszcze Lisę.
Dylan
          -Wakacje w towarzystwie jakiś małych...- chciałem dokończyć, ale mój przyjaciel Tyler mnie uciszył. 
- Może będzie fajnie.- wyszczerzył do mnie zęby. Znajdowaliśmy się przed moim domem, a raczej willą. Mój szofer właśnie wyszedł zza drzwi, kierując się do garażu. Tuż po chwili wyjechał na podjazd ślniącym samochodem. 
- Nie daj się stary.- Tyler przybił mi piątkę na pożegnanie. Wsiadłem do samochodu zażenowany całą sytuacją. Nie miałem ochoty spędzać tam wakacji. Kiedy myślałem o krzyczących nastolatkach na mój widok, robiło mi się niedobrze. Mój menadżer chciał mnie tam wysłać, żeby pokazać, że oddaje się swoim fanom. Ale czy ktokolwiek zapytał mnie kiedyś, czego tak naprawdę chce? Wybierali za mnie słowa do piosenek, muzykę, nawet stroje, w których miałem wystąpić. Czasem naprawdę miałem tego dosyć. Chwilę to trwało zanim dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłem z samochodu, rozglądając się po okolicy. Jeszcze tu nikogo nie było, pewnie specjalnie przywieziono mnie wcześniej, żeby nie było zamieszania. 
- Dylan! Jak dobrze, że już jesteś.- usłyszałem całkiem miły głos jakiejś kobiety.- Zaprowadzę cię do twojego domu.- dodała zaraz, prowadząc mnie dróżką. Stanęliśmy przed drewnianym domem, który nie był aż taki zły. Wszedłem do środka, a zaraz za mną ta pani i mój szofer z torbami. Ułożył je po prawej stronie, po czym wyszedł. 
- Ja jestem pani Thomson, organizatorka obozu.- uśmiechnęła się miło, po czym wręczyła mi kartkę.- Tutaj masz mapkę naszego obozu i plan dnia.- powiedziała, po czym wyszła. "Super" pomyślałem zaraz po odejściu pani T. Plan dnia we wakacje, to prawie jak praca. Wyjrzałem przez okno, widząc zjeżdżające się samochody i taksówki. Wysiadali z nich uśmiechnięci nastolatkowie, którzy witali się ze sobą. Zasłoniłem firankę z powrotem, żeby nikt mnie nie zauważył. Nie planowałem natrętnych gości już pierwszego dnia. 

Lucy
        Tu jest świetnie! Zaraz po wyjściu z taksówki poczułam przypływ świeżego powietrza. Uśmiechnięta Lisa, rozglądała się nerwowo po okolicy. 
- On gdzieś tu musi być!- powiedziała zażenowana. Spojrzałam na nią, mrużąc oczy.- Dylan.- powiedziała widząc mój wyraz twarzy.
- Nie obchodzi mnie jakaś denna gwiazdeczka. Rozejrzyj się, gdzie jesteśmy!- krzyknęłam wesoło, biorąc ją za rękę i prowadząc w stronę wejścia. Było tutaj bardzo dużo miejsca. Z tyłu stały drewniane domki, w których zapewne mieszkali obozowicze. Było tutaj dużo drzew i przeróżnych sal do ćwiczeń.
- Tam są chyba zapisy- wskazałam na kasę, przy której roiło się już od nastolatków. Razem z Lisą poszłyśmy się ustawić w kolejce, czekając na nasz domek. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jestem...może to tylko sen? Ale nie, stoję tutaj, słyszę muzykę i jest naprawdę świetnie. Uświadomiłam sobie właśnie, że to prawdopodobnie najlepszy dzień mojego życia. Kiedy tylko dotarłyśmy do kasy poprosiłyśmy o dwu-osobowy domek. Od razu poszłyśmy poszukać numerku "24". Był naprawdę ładny, w środku jak i na zewnątrz. Znajdowały się w nim dwa łóżka, szafa na ubrania, mała łazienka i dwa fotele z małym telewizorem. Rzuciłam moje torby na bok, a gitarę ułożyłam na łóżku. Zanim się obróciłam Lisy już nie było w domku. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym usiadłam. Informacja, o tym, że jestem na obozie jeszcze do końca do mnie nie dotarła. Chyba muszę to dokładnie przemyśleć. Ale kiedy tak sobie rozmyślałam, przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mojej mamy.
- Halo?- odebrała, widocznie zdenerwowana.
- Dojechałam!- wykrzyknęłam do telefonu uszczęśliwiona.- Jejku, mamo...tu jest super...- powiedziałam kładąc się na łóżku.
- Tak się cieszę...zadzwonię do ciebie wieczorem, a ty baw się dobrze.- po tych słowach mama się rozłączyła. Ciekawe dlaczego tak krótko ze mną rozmawiała? Postanowiłam, że nie będę się tym przejmować. Zobaczę obóz...sale treningowe...pójdę się przejść, może kogoś poznać? Właśnie wychodziłam z domku słysząc śmiechy jakiś dziewczyn. Okazało się, że stały one przy domku obok patrząc właśnie na mnie.
- Patrzcie jak się ubrała...- powiedziała blondynka śmiejąc się. Chyba myślały, że jestem głucha i tego nie słyszę.
- Pewnie beztalencie.- dodała druga również się śmiejąc. Nie zwracając na nie uwagi poszłam przed siebie, aż zauważyłam Lisę. Rozmawiałam z innymi dziewczynami, przy tym śmiejąc się do nich. Kiedy tylko mnie zauważyła opuściła grupkę i podeszła do mnie.
- Muszę znaleźć Dylana...- westchnęła z nadzieją w głosie.
- Tylko po to przyjechałaś?- zaśmiałam się do Lisy, która chyba nie przejęła się tym komentarzem. Ruszyła w stronę domków, więc poszłam za nią. Dotarłyśmy do wielkiej stołówki, w której za chwilę miał zacząć się obiad. Poszłyśmy po tace, żeby nałożyć sobie jedzenia. Z wrażenia wcale nie byłam głodna, więc na mojej tacy znalazł się tylko jogurt, woda i jabłko. Poszłam zająć wolne miejsce, czekając na Lisę. Nagle nad moją głowa stanęła ta sama dziewczyna, która wcześniej mnie obrażała. Z tyłu znalazły się także jej dwie koleżanki.
- To nasze miejsce.- powiedziała ostro. Postanowiłam, że nie zareaguję. - Słyszałaś...- powiedziała po chwili.
- Nie widzę nigdzie kartki z twoim nazwiskiem.- odpowiedziałam spoglądając na nią wyczekująco. Blondynka wzięła butelkę, odkręciła ją i...woda znalazła się na mojej głowie. Chciałam jej oddać, więc oblałam ją jogurtem. Wściekła dziewczyna zaczęła krzyczeć, nawet na swoje przyjaciółki, co zaczęło wydawać mi się trochę śmieszne.
- Co tu się dzieje?!- pani Thomson- organizatorka obozu właśnie zauważyła naszą kłótnię. Obrzuciła nas gniewnym spojrzeniem, a właściwie to tylko mnie.- Córeczko...nic ci nie jest?- zapytała. Oh...super, więc to jej córka? Jeszcze lepiej.- A ty...- wskazała na mnie palcem.- Posprzątasz dzisiaj wieczorem całą stołówkę i nie pójdziesz na koncert Dylana.- powiedziała z pogardą w głosie. Westchnęłam, po czym wyszłam ze stołówki. Moje ubrania były całkiem przemoczone, więc musiałam się iść przebrać.
         Resztę dnia spędziłam dosyć nudno. Czekało mnie teraz wielkie sprzątanie stołówki, kiedy inni będą świetnie bawić się na koncercie Dylana. Chociaż nie zależało mi aż tak, żeby na niego pójść. Właśnie szłam w stronę stołówki, ubrana w dresy i luźną koszulkę. Zauważyłam inne wystrojone dziewczyny, śmiejące się na mój widok. Lisa pocieszała mnie w domu, że będzie jeszcze wiele koncertów, ale mi nie chodziło wcale o ten głupi występ. Zadarłam z niewłaściwą osobą i tyle. Weszłam do stołówki, widząc pełno talerzy po naszej kolacji. Kto normalny rzuca jedzeniem w ścianę? Spojrzałam na jasną tapetę, która była już ubrudzona. Z boku znajdowały się także wiaderko, mop i ściereczka. Pani Thomson powiedziała, że talerzy muszę zmywać ręcznie, gdyż zmywarka akurat się popsuła. Poszłam do kuchni, uznając, że zacznę od najgorszego.
Nie trwało to aż tak długo, nawet dobrze mi się tutaj sprzątało. Byłam sama, gdzieś z boku można było dosłyszeć granie na gitarze i śpiew, który nagle ucichł. Rozległy się brawa i krzyki, co oznaczało, że koncert się skończył. Teraz pewnie wszyscy pójdą do domków, a ja mam do posprzątania jeszcze wszystkie stoły i podłogę. Kiedy wyszłam z kuchni, usłyszałam trzask drzwi. Czyżby Lisa przyszła się ze mnie ponabijać? Do środka wszedł jednak jakiś chłopak. Brunet, ubrany w czerwony top i skórzaną kurtkę. Kiedy tylko się odwrócił, na jego twarzy można było zauważyć panikę.
- Nawet tutaj?- spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Nerwowo wyjrzał przez okno.
- Ej...czy ty czasem nie jesteś...?- nie dokończyłam zdania.
- Tak, jestem Dylan O'Brien.- przedstawił się.- Ale proszę, nie krzycz...mam dosyć ludzi na dzisiaj.- powiedział błagalnym głosem. Łał. Dylan O'Brien właśnie stał przede mną. Ten dupek, którego kochając wszystkie nastolatki.
- Nie mam zamiaru krzyczeć.- odparłam oburzona.- Lepiej gdybyś wyszedł, muszę tu posprzątać.- wskazałam na stołówkę. Dylan rozejrzał się, a potem wlepił we mnie zdziwione spojrzenie.
- Nie masz zamiaru?- zapytał z niedowierzaniem. Pokręciłam głową, przewracając oczami.
- Serio myślisz, że każda nastolatka będzie mdleć na twój widok?- zapytałam zażenowana. Ominęłam go, po czym chwyciłam mop. Zamoczyłam go w wodzie i kompletnie ignorując Dylana, zaczęłam czyścić podłogę.
- No...tak?- Dylan odpowiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
- Skoro tutaj tak stoisz, możesz mi pomóc.- oznajmiłam z zadowoleniem, wciskając mu mop. Chłopak widocznie zdziwiony moim zachowaniem przyjął "prezent" i zaczął myć podłogę. Zaczęłam nucić piosenkę Gabrielle Aplin "The power of love".
- Niezłe.- pochwalił mnie, a ja poczułam, że się rumienie. Występowałam tylko w szkole, gdzie wszyscy mnie znali. Moje śpiewanie w domu słyszała tylko mama, Lisa, tata i jeszcze parę osób.
- Nie gadaj tylko sprzątaj.- ponagliłam go, widząc jak Dylan się uśmiecha.
- Jak masz na imię?- zapytał po chwili.
- Lucy Larrow.- przedstawiłam się, podając mu rękę.






----------------------------------------------------------------

Witam witam!
Jest to mój nowy blog, na którym będę publikować opowiadania
o Dylanie i Lucy! Mam nadzieję, że wy też kochacie go tak samo mocno jak
ja ♥! Okej...nie przeciągając. W opowiadaniach chodzi i obóz "Summer Song", na który przyjeżdżają zdolni młodzi ludzie. Dylan jest gwiazdą popu, zostaje zmuszony do przyjechania tam. Poznaje Lucy, który wydaje mu się być inna od reszty dziewczyn. Reszty dowiecie się sami! Gdybyście widzieli jakiekolwiek błędy to proszę o uprzedzenie, gdyż lubię je popełniać (najbardziej językowe) :P I interpunkcyjne, oczywiście ;_;
Proszę o komentarze i opinie! Za każdy komentarz bardzo dziękuję, jak także za obserwację. Rozdziały pojawiać zapewne się będą często, ponieważ strasznie lubię pisać i często to robię. Do zobaczenia wszystkim!