sobota, 25 lipca 2015

Rozdział VIII- Ostatni

Dylan

Właśnie szedłem na spacer, korzystając z czasu, kiedy dosłownie wszyscy obozowicze są na obiedzie.

To dzisiaj. Dzisiaj jest wielki finał, a pani Thomson nadal nie przypominała mi o swojej propozycji. Jeżeli nie będę oszukiwał, sprawi, ze moja kariera legnie w gruzach. Może powinienem z nią porozmawiać, może powinienem oszukiwać, ale na to drugie kompletnie nie miałem ochoty. Nie byłem kłamcą. Nie chciałem nim być.

- Dylan!- zawołał ktoś za moimi plecami. To była pani Thomson.

O wilku mowa- pomyślałem. Chciałem jak najszybciej odejść, ale zatrzymałem się, spoglądając na kobietę. Tym razem przyszła z nią jej córka, Kate.

- Przemyślałeś swoją decyzję?- zapytała kobieta.

- Posłuchaj.- zacząłem, trochę niegrzecznie.- Nie zamierzam przystawać na twoje głupie propozycje i dawać ci mną manipulować. Nie jestem na tyle wpływowa, żeby zniszczyć moją karierę. Prawdę mówiąc...przed przyjazdem tutaj, nigdy nie słyszałem twojego nazwiska.- powiedziałem, czując ogromny przypływ złości.

- Mówiłam, że to nie wyjdzie.- powiedziała cicho jej córka Kate, ale zdołałem usłyszeć.

Czyli Pani T. okłamywała mnie? Mogłem się tego spodziewać. Jak w ogóle mogłem jej uwierzyć? Odwróciłem się na pięcie i poszedłem w swoją stronę, nie zerkając już na właścicielkę obozu. Po drodze kopałem dużo kamieni, chyba ze zdenerwowanie. Jeden, przez przypadek trafił w Lucy, która akurat szła z naprzeciwka.

- A to za co?- wyjęczała.

Spojrzałem na nią. Cała złość spłynęła po mnie, jak deszcz po szybie. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. To Lucy, moja...Lucy. A dzisiaj jest ostatni dzień obozu. Jeszcze nie wiem, jak to z nami będzie, ale nie martwiłem się o to, miałem przeczucie, że jednak będzie dobrze. Podszedłem do dziewczyny i pocałowałem ją w usta. Tego mi było trzeba. Otuliłem Lucy ramionami.

- Taka forma przeprosin ci pasuje?- wyszeptałem w jej włosy.

- Hm...pozwól mi się odwdzięczyć.- odpowiedziała dziewczyna.

Wspięła się na palcach i również mnie pocałowała.



Lucy

Dzień mojego występu, a ja wcale nie czułam stresu. Zapewne było to spowodowane tym, że Dylan cały czas ze mną był.

Szłam na ostatnią próbę, razem z Daniel'em. Chłopak cały czas nie mógł uwierzyć, że jestem z Dylanem, ale chyba powoli oswajał się z tą myślą.

- Łał.- podsumował na sam koniec z wielkim uśmiechem na twarzy.- Więc...chłopaka już masz. Teraz musimy tylko wygrać ten konkurs!- wykrzyknął.

Parę osób odwróciło zaciekawione spojrzenia w naszą stronę. Parsknęłam śmiechem, idąc dalej.





*

Właśnie teraz. Za chwilę będę musiała wyjść z Daniel'em na scenę, zaśpiewać naszą piosenkę najlepiej jak potrafię. Za chwilę tego dokonam i wygram ten konkurs. Taki przynajmniej mam zamiar.

Wypuściłam powietrze z płuc. Starałam się uspokoić, ale moje ręce nadal się trzęsły.

- A teraz wystąpią przed wami...Lucy i Daniel!- usłyszałam głos pani Thompson, która prowadziła całe wydarzenie

- Nasza szansa.- powiedział cicho Daniel, nachylając mi się do ucha.- Teraz albo nigdy.- dodał szeptem, po czym ruszył na scenę.

Szybkim krokiem ruszyłam za nim. Kiedy wyszłam na scenę spojrzałam na publiczność. Zauważyłam Dylan'a, który siedział przy stoliku dla jury. Było tam też dwóch innych chłopaków i jedna dziewczyna. O'Brien uśmiechnął się do mnie, po czym puścił oczko. Moje serce zabiło szybciej i mocniej.

Podeszłam do mikrofonu, czekając aż moja piosenka się zacznie.

Kiedy już zaczełam śpiewać, wszystkie obawy, które dotychczas dusiłam w sobie odpłynęły. Nie widziałam nic poza jasnymi światłami, Danielem, który przygrywał mi na gitarze, a czasem włączał się do śpiewu. Widziałam też jego. Dylan cały czas bacznie mi się przyglądał. Dzięki niemu czułam mniejszy stres.

W końcu piosenka dobiegła końca. Po ukłonie i oklaskach, zeszłam razem z moim partnerem ze sceny. Za kulisami uściskałam go mocno.

- Byłaś cudowna.- powiedział szczerze.

- Ty też.- powiedziałam z wielkim uśmiechem.



Po wszystkich występach wreszcie nadszedł ten moment. Ogłoszenie wyników. Teraz dopiero poczułam falę stresu, która napłynęła do mojego ciała. Daniel stał obok mnie.

- Szykuj się, żeby wyjść po nagrodę.- zagadnął, chcąc rozładować napiętą atmosferę.

- A jeżeli wygramy a ja przewrócę się na oczach wszystkich?- zapytałam poddenerwowana.

- A co jeżeli okaże się, że to ja podłożyłem ci nogę?- zapytał śmiejąc się.

- Cicho...- uciszyłam go szybko, widząc, że pani T. zabiera się do odczytania informacji.



- Na początku chciałabym powiedzieć, że bardzo dobrze pracowało nam się z wami- młodzieżą na tegorocznym obozie. Bardzo miło było was tutaj ponownie gościć i po raz kolejny słuchać waszych talentów. Dziękujemy wszystkim nauczycielką muzyki, kucharzą oraz sprzątaczką. I Dylan'owi O'Brien, który przyjechał do nas w tym roku.- poczułam, że żołądek ściska mi się bardzo mocno w brzuchu. - Więc...Nagrodę "Summer song" otrzymuje...- czas przystanął na dosłownie parę sekund, ale zaraz potem zaczął lecieć szybciej.- Kate, moja kochana córeczka!- wykrzyknęła radośnie.

Spojrzałam na Daniela, który szerzej otworzył usta. Kate?! Ta Kate?! To najgorsza...osoba jaką poznałam na tym obozie. Ale jej matka jest właścicielką. To wszystko wyjaśnia. Tylko dlaczego jury głosowało na nią. Poczułam czyjąś rękę na moim biodrze. Odwróciłam się i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w objęciach Dylan'a.

- Nie mów, że ty też na nią zagłosowałeś.- powiedziałam oburzona.

- Widocznie pani Thompson przekupiła innych jury. Zresztą mnie też chciała, ale odmówiłem.- powiedział spokojnie.

Wtuliłam twarz w jego ramię, chcąc mu w ten sposób podziękować. Mój Dylan. Mój kochany Dylan.

Razem z nim wyszłam na zewnątrz. Spotkałam się z wieloma krzywymi spojrzeniami, które mówiły "Ona z nim?". Nagle podbiegła do nas Crystal i Holland. Dziewczyny były całe zapłakane.

- Co jest?- zapytałam czule, spoglądając na każdą z nich.

Po chwili dołączył do nas też Tyler i Daniel.

- Musimy się żegnać.- powiedziała ochrypłym głosem Roden.

Moje serce ścisnęło się w mały słupełek. Tego nie chciałam najbardziej. Poczułam wibracje w mojej kieszeni. Zauważyłam numer...Chloe? Ona do mnie dzwoni? Poczułam, jak moje serce przyspiesza.

- Ha...halo?- zapytałam drżącym głosem.

- Luc...- usłyszałam szczęśliwy, ale trochę zapłakany głos Chloe.

- Chloe!- wydarłam się do słuchawki.- Gdzie ty...przecież znaleźli twoje ciało...- powiedziałam z płaczem.

- Nie do końca. Tylko moim rodzicom powiedzieli, że...że nie ma mojego ciała.- jej głos dziwnie drżał.- Moi rodzice chcieli, żeby tak było. Prawie wszyscy myśleli że nie żyję, ale oni nie chcieli tego ciągłego szukania. Widocznie mieli już dosyć.- powiedziała szeptem.- Jestem w domu...i jestem bezpieczna. Znaleźli mnie dzisiaj rano.- powiedziała na koniec.

- Co się z tobą działo przez te wszystkie dni?- zapytałam.

- Lisa...- wyszeptała przyjaciółka.- To ona...słuchaj...ona jest szalona. Muszę ją zgłosić na policję. Powinna wylądować w psychiatryku!- wyjęczała zmęczona.

- Lisa?- zapytałam z niedowierzaniem.

Moja była przyjaciółka chciała zabić Chloe? Przecież ona...

- Pogadamy jak już wrócisz. Pa...miłej jazdy.- powiedziała wesoło, po czym się rozłączyła.

Po moich policzkach spływały łzy. Szczęścia...może złości...sama nie wiem. Wiem tylko tyle, że Dylan cały ten czas oplatał swoją rękę na moich plecach, głaszcząc je lekko.

- To Lisa porwała Chloe...- wyszeptałam.- Ona żyje i jest cała.- powiedziałam, posyłając Dylan'owi długie, szczęśliwe spojrzenie.

Ale Lisa. To była moja przyjaciółka. Pokłóciłyśmy się o piosenkę, ale to tylko sprzeczka, jednak teraz...sama nie wiem. Zawsze uważałam ją za kogoś, kto może nazwać się moim prawdziwym przyjacielem. Całe szczęście, że Chloe jest cała i zdrowa.

- To wspaniale, że ją znaleźli, a Lisa...eh, szkoda gadać.- powiedziała Crystal. Spojrzała na mnie i Dylana po czym westchnęła.- To my...pójdziemy już. Pa...- jej głos się załamał.

Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.

- Będziemy w kontakcie.- powiedziała z uśmiechem na ustach.

Następnie pożegnałam się z Holland, Danielem i Tyler'em. Nawet Kate rzuciła mi krótkie "cześć" po czym wskoczyła do taksówki. W końcu odwróciłam się w stronę Dylana. Chłopak stał uśmiechnięty, trzymając mnie za rękę.

- My...- zaczęłam.

- Hej...czemu jesteś smutna?- zapytał, podnosząc mój podbródek do góry.

- No bo ty...masz swoje koncerty. Ja mieszkam trochę dalej i...- zaczęłam, ale nie skończyłam.

- 100 kilometrów to nie jest dużo. Przecież wiesz, że nadal możemy być razem.- powiedział czule.

- Ale ty jesteś gwiazdą, a ja...

- Ty jesteś Lucy. Moja Lucy.- powiedział, po czym mnie pocałował.

Kiedy chłopak odsunął się ode mnie, zauważyłam, jak Lisa idzie w moją stronę.

- Muszę już iść, pa. Widzimy się jutro.- rzucił na pożegnanie, po czym odszedł.

Już jutro znów go zobaczę...pocieszyłam się, a teraz czeka mnie rozmowa z Lisą.

- Em...Lucy, możemy porozmawiać?- zapytała cicho.

- Czego chcesz?- odparłam oschle.

- Chciałam przeprosić. Wiem, że i tak mi nie wybaczysz, ale...przepraszam. Może kiedyś będę mogła ci się jakoś odwdzięczyć, ale na razie tylko tyle mam.- powiedziała ze skruchą.

- Chciałaś zabić Chloe.- wycedziłam przez zęby.

- Weź pod uwagę to, że jest chora...psychicznie. Nie wiedziałam o tym. To takie głupie.- powiedziała, wbijając wzrok w ziemię.

Zrobiło mi się trochę żal, ale tylko przez chwilę.

- Życzę powodzenia w psychiatryku.- powiedziałam oschle, po czym odeszłam.





****

Także...kończymy tę przygodę!

Może trochę dziwnymi słowami zakończyłam tę 

historię, ale co tam! 

Podobało wam się? 

Zaczęłam pisać nowe ff o Dylan'ie!

Serdecznie zapraszam!

Dziękuję za to, że komentowaliście, czytaliście i obserwowaliście bloga!


Rozdział VII

Lucy
Pocałunek Dylana nie zakończył się tylko na jednym, małym dotknięciu się wargami. Chłopak coraz bardziej zatapiał we mnie swoje usta, wplatając ręce w moje włosy. Dylan posunął mnie parę kroków w tył, po czym ułożył na łóżku. Zaczął całować również moją szyję. Bardzo podobało mi się to zachowanie. Poczułam ciepłe ręce chłopaka, tym razem na biodrach. Przesuwały się coraz niżej. Ja natomiast usilnie starałam się ściągnąć koszulkę Dylana. Kiedy już to zrobiłam, przyłożyłam ręce do jego nagiego ciała. Zauważyłam jak kąciki ust chłopaka wykrzywiają się w uśmiechu.
- Lucy...- wyszeptał chłopak, między pocałunkami.
- Tak?- zapytałam, lekko się odsuwając.
- Zależy mi na tobie. Zależy tak, jak jeszcze na nikim innym.- wyszeptał, a potem znów wrócił do pocałunków.

*
W końcu razem z Dylanem wyszłam z pokoju. Byłam już ubrana i czułam, że muszę wracać do domku. Chociaż wcale nie miałam ochoty na rozmowy z Lisą. O samym myśleniu o przyjaciółce, która mnie zdradziła, rozbolał mnie brzuch. 
- Coś nie tak?- zapytał Dylan, widząc moją minę.
- Nie...muszę wracać do domu. Muszę przesiedzieć w domu ten czas, kiedy wszyscy będą świetnie bawić się na balu.- pożaliłam się. 
- Jasne. Ja też nie idę.- odparł chłopak, lekko się uśmiechając. 
Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Jeszcze niedawno przyjechałam na obóz, następnego dnia poznałam Dylan'a, a teraz jesteśmy już tak jakby parą. Nie...to niemożliwe. Kiedy wyszłam z domu Dylana, udałam się w stronę swojego własnego. Modliłam się, żeby w środku nie było Lisy, ale miałam na to marne szanse. Kiedy weszłam do środka, blondynka siedziała na kanapie. Jednak wcale nie wyglądała na zdruzgotaną. Praktycznie wcale nie zauważyła tego, że tutaj weszłam. Chciałam na nią krzyczeć, ale się opanowałam. Lisa ukradła mi piosenkę, a teraz nawet nie stara się przepraszać. Omijając ją, podeszłam do łóżka. Zobaczyłam, że leżą na nim torby z moimi rzeczami.
- Lisa, co ty do cholery wyprawiasz?- zapytałam zdezorientowana.
- Wyprowadzasz się.- oznajmiła. 
- Ja? To ty ukradłaś moją piosenkę! To ja cię nienawidzę i to ty powinnaś stąd wyjść!- krzyknęłam. Nie wytrzymałam. 
- Wiesz co? Nigdy nie miałam cię za prawdziwą przyjaciółkę. Zawsze byłaś taka...fałszywa.- powiedziała przez zaciśnięte zęby. 
Zabrałam z łóżka swoje rzeczy i wyszłam z domku. Udałam się prosto do Crystal. Jedynej osoby, która mi pomoże. Wiedziałam też, że dziewczyna ma jedno łóżko wolne, gdyż Kira musiała wyjechać. Mogłabym tam zamieszkać. W sumie tylko to teraz przychodziło mi do głowy. 
Kiedy stanęłam przed drzwiami, Reed wydawała się być zaskoczona, ale szybko wpuściła mnie do środka. 
- Mogłabym tu zamieszkać?- zapytałam.
- Jasne!- wykrzyknęła Holland, która siedziała na łóżku.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, po czym rozpakowałam swoje rzeczy. W torbie znalazł się też mój notatnik z piosenkami. Lisa chętnie by go sobie zatrzymała. Chciało mi się spać, to w sumie dobrze. Dziewczyny pójdą na bal, a ja zostanę tutaj sama, jak palec. 
- W co się ubieracie na bal?- zapytałam. 
Dziewczyny od razu zaczęły pokazywać mi kreacje. Chyba miały je wybrane już od tygodnia. 
Po krótkim czasie ubrały się w nie. Crystal świetnie wyglądała w swojej krwisto-czerwonej sukience, a Holland świetnie prezentowała się w turkusowej, zwiewnej sukience. Trochę im zazdrościłam. Sama chętnie poszłabym na ten bal, ale co mogłam poradzić? Nie. Nie będę bawić się w Kopciuszka. Chociaż Dylan jako książę...może bym się skusiła. Po tych rozmyśleniach, Crystal oznajmiła, że muszą wyjść i że mam się trzymać. Westchnęłam ciężko, spoglądając przez okno. Zauważyłam dużo ludzi, kierujących się w stronę stołówki. To właśnie tam miał odbyć się bal, dlatego też dzisiaj byłam zwolniona ze sprzątania. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Omal nie dostałam zawału, ale szybko poszłam je otworzyć. W progu stał Dylan. Uśmiechał się łobuzersko, co nie wróżyło zbyt dobrze. Spojrzałam na niego pytająco. 
- Lisa powiedziała mi, że tu mieszkasz.- oznajmił. 
- I...?- zapytałam.
- Idziemy na bal.- oznajmił wesoło chłopak. 
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie miałam wstępu na bal, a chłopak o tym wiedział, więc co on planował zrobić. 
- A tak naprawdę zabieram cię na spacer.- powiedział. Uspokoiłam się trochę, chwytając chłopaka za rękę. 
Poszliśmy w nasze ulubione miejsce, a mianowicie altanę, znajdującą się na wodzie. Nocą wyglądała jeszcze piękniej. Kwiaty oświetlały małe lampki, które odbijały się też od wody. Z oddali słychać było muzykę z balu. Dylan chwycił mnie w pasie. 
- Zatańczysz?- zapytał. 
Nigdy nie tańczyłam. Tak. Wiem, że to może wydawać się żenujące, ale naprawdę nigdy tego nie robiłam. 
- Nie wiem, czy umiem.- powiedziałam. 
Dylan uśmiechnął się, po czym chwycił za moje ręce. Ułożył je sobie na szyi, po czym, po raz kolejny chwycił mnie w pasie. Zaczęliśmy kręcić się powoli w kółko. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, wsłuchując się w jego bicie serca. 


*
Może to dziwne, ale kiedy się obudziłam, nadal byłam na altanie. Byłam oparta o ramię Dylan'a, który nadal spał. Był już ranek, a ja poczułam, że każda część mojego ciała krzyczy "pomocy!". Powoli odsunęłam głowę, spoglądając na chłopaka. Widać, że głęboko zasnął. Potrząsnęłam go lekko za ramię. Kiedy Dylan się obudził, rozejrzał się dookoła. Był widocznie tak samo zdezorientowany, co ja. 
- Co my do cholery tu robimy?- zapytał, pocierając oczy. 
- Nie mam pojęcia.- odparłam, śmiejąc się. 
Kiedy jednak tylko przypomniała mi się Chloe, zamilkłam. Przypomniało mi się, że nie zadzwoniłam do mojej mamy ani razu od tego co się stało. Ona też musiała cierpieć, a ja zostawiłam ją samą. Poczułam ukłucie w okolicach brzucha. Chciałam teraz jak najszybciej dostać się do domu Crystal, że zadzwonić do niej i wszystko powiedzieć. 
- Powinniśmy wracać.- odezwał się Dylan.- Niedługo śniadanie, więc ludzie zaczną chodzić.- dodał po chwili zrezygnowany. 
- Dlaczego się przed nimi chowasz?- zapytałam cicho.
- Widziałaś te wszystkie artykuły w gazetach i w telewizji? Właśnie tego mam dosyć. Słuchaj...na początku wcale nie chciałem jechać na ten obóz, ale...teraz tego nie żałuję.- spojrzał na mnie, z lekkim uśmiechem na twarzy.- Wracajmy.- powiedział ponownie.
Tym razem posłuchałam i wstałam z miejsca. Poczułam, jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa, ale dźwignęłam się na nich i w jakiś sposób przeszłam mały kawałek. Dylan pożegnał mnie po krótkim czasie i sam poszedł do domu. Kiedy tylko wpadłam do naszego domku, zastałam Crystal i Holland śpiące na pół. Reed od razu się ocknęła, patrząc na mnie dziwnie, ale jednocześnie z podekscytowaniem. 
- Byłaś z Dylanem?- zapytała. Jej oczy były błyszczące z podniecenia.
- Ta...ale teraz muszę zadzwonić do mamy.- powiedziałam szybko, nie chcąc zdradzać szczegółów. 
Kiedy tylko zerknęłam w telefon, zauważyłam 5 nieodebranych połączeń od mamy.Musiała się denerwować. Wybrałam numer do niej  i połączyłam się. Musiałam odczekać chwilę zanim odebrała. 
- Tak się martwiłam! Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?- zapytała. 
- Tak mamo...Chloe to była moja przyjaciółka i ja...nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Ale teraz jestem już gotowa. Możesz mi powiedzieć, dlaczego ona umarła?- zapytałam prawie szeptem, tłumiąc łzy.
- Chciałabym, ale nikt nic nie wie. Obok niej znaleźli tylko wybite szkło i...krew.- powiedziała mama.
- Ale policja nadal szuka? Tak?- dopytywałam.
- Starają się...jeżeli chcesz możesz wrócić do domu.- zaproponowała.
Wrócić do domu? Z jednej strony chętnie bym to zrobiła, ale Dylan. Nawet nie myślałam o tym, że pod koniec obozu będę musiała się z nim rozstać. Wróci on do swojego życia gwiazdy, a ja znów pójdę do szkoły i będę...szarą dziewczyną, którą nikt się nie interesuje. 
- Nie...zostanę. Muszę wygrać ten finał.- siliłam się na uśmiech.
- Powodzenia.- powiedziała mam po czym rozłączyła się. 


Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje rozdziały c: 
Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następny.
Proszę również o gwiazdki i komentarze. Jeżeli też coś 
piszecie, chętnie poczytam :) 
Do zobaczenia!

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział VI

     Dylan
        Siedziałem u siebie w domu, a właściwie naszym. Odkąd Tyler przyjechał, tak jakby wprowadził się do mnie, co dziwniejsze, nawet nie pytając się o zgodę. No więc siedziałem na kanapie, wpatrując się jak mój przyjaciel gra na xboxie w jakąś grę o zombie. Co chwila krzyczał coś o najnowszym rekordzie, który pobił. 
- Pocałowałem Lucy.- wypaliłem. Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale czułem się fantastycznie.
- Jasne, że tak....- zaśmiał się Tyler, ale zaraz potem odwrócił się w moją stronę.- Zaraz...co?!- wykrzyknął, ciesząc się jak dziecko. Myślałem, że zaraz rzuci padem o ścianę, ale całe szczęście tego nie zrobił.
- Mogłem ci nie mówić...- westchnąłem, przewracając oczami. 
- Jaki jest dalszy plan twojego działania?- zapytał z powagą w głosie. Zamyśliłem się. Przez chwilę nie wiedziałem co mam właściwie odpowiedzieć.
- Nie wiem....bal?- zapytałem, spoglądając na reakcję Tyler'a.
- Zaprosiłeś ją?- zapytał, jakby chcąc się upewnić.
- Jeszcze nie, ale to zrobię.- odpowiedziałem. A może zrobię jej taką niespodziankę i spotkamy się dopiero na balu? W końcu to już jutro...nie aż tak dużo czasu. Może dam jej trochę przestrzeni? Dopiero teraz zorientowałem się, że kompletnie nie wiem jak się zachować w takiej sytuacji. Zażenowany poszedłem do kuchni, żeby się czegoś napić. Oparłem się o blat kuchenny, spoglądając na szklankę z sokiem.
- Zrobiłbyś mi kanapkę?- zawołał Tyler. - Proszę!- zawołał zaraz potem słodkim głosem. Zaśmiałem się, wyciągając z chlebaka dwie skibki chleba. Po chwili kanapka była skończona, a ja podszedłem do Tylera, żeby mu ją wręczyć. Chłopak wymruczał krótkie "dzięki", po czym wziął się za jedzenie.
- A jak tam Crystal?- zapytałem, chcąc zmienić już temat. Wiedziałem, że Tyler chyba coś do niej czuje, ale nie wiem czy próbował z nią porozmawiać. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby nie wiedział o czym mówię. Całe szczęście już wyznałem dziewczynie, że udawałem niewidomego Tyler'a Posey'a, a ona przyjęła to całkiem spokojnie.
- Crystal?- zapytał, mrużąc oczy.
Już miałem mu odpowiedzieć, kiedy ktoś zapukał do naszych drzwi. Z głębokim westchnięciem ruszyłem w ich stronę. Otworzyłem lekko drzwi, ale kiedy zauważyłem panią Thomson, otworzyłem je szerzej. W sumie rozmawiałem z organizatorką obozu tylko raz, na samym początku, a potem...po prostu tutaj byłem.
- Witam.- kobieta przywitała się wchodząc głębiej do domu. Poszedłem za nią, widząc, jak kieruje się do salonu.- Ja przyszłam w sprawie naszego finału.- powiedziała z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale ta kobieta zawsze wydawała się być...z twarzy niemiła. Nawet kiedy była uśmiechnięta, jej oczy zdradzały znudzenie.
- Ach, tak...- odparłem krótko, patrząc na Tyler'a, który siedział bez ruchu na kanapie.
- Jak wiesz, będziesz oceniał uczestników.- ciągnęła dalej, chodząc po domu.- Chciałabym, abyś coś dla mnie zrobił.- dodała po chwili. Zdziwiłem się, myśląc o najgorszych rzeczach.
- Niby co?- odparłem trochę niegrzecznie. Zmieniłem ton mojego głosu na bardziej poważny i oschły.
- Moja córka jeździ na ten obóz już od 3 lat i nigdy nie wygrała, a ty mógłbyś to zmienić.- powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, który nie do końca był szczery.
- Nie zrobię tego.- wyparowałem. Kobieta spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem. Tyler wstał z kanapy podchodząc do nas bliżej.
- Nie można okłamywać w tak ważnych konkursach.- powiedział, patrząc prosto w oczy kobiety. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Jeżeli tego nie zrobisz, jestem skłonna do zniszczenia twojej kariery. Nikt więcej nigdy nie będzie znał kogoś takiego jak Dylan O'Brien, a twoje piosenki pozostaną jedynie na marnych forach społecznościowych, na które nikt nie będzie wchodził.- pani Thomson mówiła te słowa przez zaciśnięte zęby, mierząc nas wrogim spojrzeniem.
- Powodzenia.- odparł Tyler. - Myśli pani, że można zmusić miliony nastolatków do przestania słuchania Dylana?- zapytał z podniesionym głosem. Chciałem coś dodać, ale zauważyłem, że organizatorka obozu zabiera głos.
- Uwierz, że potrafię to zrobić. Jestem bardzo wpływową osobą. Masz czas do zastanowienia, przecież finał jeszcze daleko.- powiedziała, idąc w kierunku wyjścia.
- Skoro jesteś taka wpływowa, dlaczego twoje córka nie jest znaną piosenkarką?!- zawołał Tyler. Zauważyłem jak pięści pani Thomson się zaciskając. Kobieta nic nie powiedziała, wychodząc z mieszkania. Spojrzałem bezradnie na Tylera, który zdawał się myśleć teraz o zupełnie czymś innych. Mój przyjaciel powoli odwrócił się w moją stronę, spojrzał na mnie trochę zmieszanym wzrokiem.
- Jakieś pomysły?- zapytałem z oburzeniem, idąc w stronę salonu. Usiadłem na kanapie, kompletnie nie wiedząc co robić.

Lucy
        Tylko spokojnie. Uspokój się. Powtarzałam te słowa w myślach, stojąc przed lustrem. I co ja mam teraz zrobić? Dylan się nie oddzywa, a ja...jestem kompletnie załamana. Chyba zaraz oszaleje. Lisa siedziała tuż za mną, na łóżku, patrząc na mnie dziwacznie. Starałam ułożyć sobie włosy, ale nic mi nie wychodziło. Zdenerwowana rozpuściłam je. Wszystkie brązowe fale opadły na ramiona. Jeszcze raz spojrzałam na swoją twarz. Była smukła, jakby wymęczona, trochę blada. Westchnęłam obracając się do przyjaciółki. Ona też wydawała się być trochę zdenerwowana, jakby nie mówił mi wszystkiego. Spojrzałam na nią podejrzliwie, ale kiedy Lisa uśmiechnęła się do mnie, moje obawy zniknęły. Nagle usłyszałam pukanie do naszych drzwi. Na chwilę wstrzymałam oddech, nawet nie wiedząc, że to robię. Podeszłam do drzwi, powoli je otwierając. Jednak to nie był Dylan, tylko Crystal, która rozweselona stała w progu. 
- Wpuścicie mnie, czy będę tu tak stać?- zapytała ze śmiechem. Szybkim gestem zaprosiłam ją do środka, nic nie mówiąc. Lisa wpatrywała się we mnie, rzucając mi rozpaczliwe spojrzenia.- Co się stało?- Crystal podeszła do mnie, chwytając za moje ramię. 
- Coś się stało pomiędzy mną a Dylanem.- powiedziałam cicho. 
- Jesteście parą?!- Crystal uśmiechnęła się szeroko, przytulając mnie. 
- Nie....nie wiem.- powiedziałam trochę zmieszana. Jednak Crystal mnie już nie słuchała. Cieszyła się jak dziecko, które dostaje lizaka. 
- Będzie świetnie! Możemy iść na podwójną randkę...ty i Dylan, ja i Tyler.- jednak Crystal urwała raptownie. 
- Ty i Tyler?- zapytałam unosząc brew. Zauważyłam jak policzki dziewczyny robią się bardziej czerwone. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na Crystal. 
- E...tak jakby.- odparła. Zaśmiałam się. Spojrzałam w bok, na łóżko, na którym powinna siedzieć Lisa. Jednak nie było jej tak, nawet nie zauważyłam kiedy wyszła. 
- Lisa?- zapytałam, rozglądając się po domku. Jednak nikt mi nie odpowiadał. Wzruszyłam ramionami. Czułam, że to niepodobne do Lisy, już od samego rana wydawała mi się być dziwna. Jakby coś ukrywała. Wyszłam na dwór, żeby zobaczyć, czy przypadkiem tam nie stoi. Jednak było tutaj pusto, jedynie w innych domkach, ktoś siedział na schodach. Crystal wyszła za mną, również trochę zdenerwowana. To niepodobne do Lisy. Powinna zacząć skakać i cieszyć się z tego, że Dylan mnie pocałował, a Crystal zaczęła kręcić z Tyler'em. 
- Muszę ją znaleźć, coś jest nie tak.- powiedziałam do Crystal.
- Idę z tobą.- odparła. Ruszyłyśmy w kierunku sali do ćwiczeń. Przez chwilę szłyśmy w milczeniu. Rozglądałyśmy się, jednak nigdzie nie było widać ani śladu Lisy. Już miałam się poddawać, kiedy Crystal klepnęła mnie w ramię. Podniosłam głowę, patrząc na nią wyczekująco.
- Słyszysz?- zapytała. Wsłuchałam się uważnie, już po chwili zaczęły docierać do mnie ciche dźwięki fortepianu i gitary? 
- To chyba z tego pomieszczenia.- wskazałam na małą salę, w której byłam tylko 3 razy na ćwiczeniach. Razem z Crystal podeszłyśmy bliżej. To co usłyszałam zdziwiło mnie, ale równocześnie zdenerwowało. Ktoś po raz kolejny śpiewał moją piosenkę, a właściwie było to parę osób. Teraz byłam już pewna, że to moja piosenka. 
- To moja piosenka, już słyszałam jak ją kiedyś śpiewali.- szepnęłam do Crystal. Kiedy dziewczyna to usłyszała, zrobiła się równie wściekła. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna wbiegła na salę. Szybkim krokiem ruszyłam za nią. 
- Co wy robicie?!- krzyknęła. Rozejrzałam się po osobach, które to śpiewały. Hm...to chyba była Victoria i Cleo, a tej trzeciej nie kojarzę. A na gitarze grała...Lisa? Spojrzałam na nią pełnym wyrzutem spojrzenia. - To nie wasza piosenka! A ty...- Crystal spojrzała na Lisę.
- Jesteś najgorszą przyjaciółką.- dokończyłam, wybiegając z sali. Nie wiem co działo się tam dalej, ale słyszałam podniesiony głos Crystal i tłumaczenie się dziewczyn. Zaczęłam biec prosto przed siebie. Nawet nie wiem kiedy dotarłam do altany, którą pokazał mi Dylan. To tutaj...pocałowaliśmy się. Rozejrzałam się. Crystal najwyraźniej za mną nie pobiegła, więc mogłam chociaż być sama. Ucieszyłam się, ale jednocześnie byłam zdruzgotana. Jedna przyjaciółka zaginęła, druga mnie zdradziła. Dlaczego cały świat odwrócił się przeciwko mnie? Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Szybkim ruchem ręki otarłam łzy, cieknące po policzkach. Pewnie moje oczy i tak zdradzały, że płakałam.
- Lucy?- usłyszałam głos Daniela. - Coś się stało?- zapytał, siadając obok mnie.
- To tylko kłótnia z Lisą.- odparłam krótko, a potem postarałam się uśmiechnąć.
- Masz dzisiaj ochotę przećwiczyć naszą piosenkę?- zapytał.
Nie miałam ochoty na nic, ale tak naprawdę, musiałam się zgodzić.
- Jasne.- powiedziałam.

Reszta popołudnia minęła właśnie na śpiewaniu. Daniel przynajmniej nie dopytywał miliony razy "co jest nie tak", tylko siedział cicho, co mi bardzo sprzyjało.
Potem zgodnie z ustaloną karą poszłam sprzątać stołówkę. Nadal nienawidziłam Kate, za to, że muszę to robić i nie mogę iść na bal. Jednak przy tym myciu podłogi można było się nieźle odstresować. Był wieczór. Wszyscy siedzieli już w swoich domkach, więc prawie nikogo nie było słychać. Na dworze było ciemno, trochę światła dawały jedynie lampy posadzone przy drodze.
Kiedy wychodziłam, zamknęłam za sobą stołówkę. Nagle usłyszałam telefon. Szybko odebrałam, gdyż zauważyłam numer mamy.
- Halo?- zapytałam.
- Córeczko...- moja mama płakała. Poczułam jak wszystkie mięśnie w moim ciele napinają się i wcale nie chcą odpuszczać.- Chloe...ona...znaleźli ciało..i ja...oh! Tak mi przykro!- powiedziała nadal szlochając.
Lekko odsunęłam telefon od ucha i zaczęłam szlochać. To wszystko jeszcze do mnie nie dochodziło. To...tak szybko. Słyszałam jeszcze ciche głosy mojej mamy, która nadal starała się ze mną skontaktować. W końcu wcisnęłam czerwoną słuchawkę i pobiegłam.

Dylan
Siedziałem u siebie na kanapie, wlepiając oczy w telewizor. Byłem głodny, ale prawdę mówiąc nie chciało mi się podejść do lodówki. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Szybko poszedłem je otworzyć. W progu stała Lucy. Jej twarz zalana była łzami. Oczy były spuchnięte, a policzki lekko czerwone. 
- Chloe nie żyje.- wyszeptała. 
Nie oddzywając się, przyciągnąłem ją do siebie. Pogłaskałem ją po głowie, jednocześnie masując po plecach. Potem zaprowadziłem ją na moją kanapę. 

Lucy siedziała na niej, a jej nogi były położone na moich kolanach. Jej głowa leżała na mojej klatce piersiowej. Dziewczyna przestała już płakać, ale nadal nic nie mówiła, ja także. Jednak poczułem, że muszę przerwać tą ciszę. 
- Tak strasznie mi przykro.- wyszeptałem jej do ucha. 
Lucy nawet się nie poruszyła. Spojrzałem na nią i dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna śpi. Lekki uśmiech wyskoczył na mojej twarzy. Objąłem ją i poszedłem do pokoju. Następnie ułożyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. Ja sam natomiast ułożyłem się na fotelu, okrywając się kocem. 

Lucy
Obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Na moich policzkach znajdowały się zaschnięte łzy a oczy nie były już takie spuchnięte. Taką miałam nadzieję. Przekręciłam się na łóżku i dopiero teraz zauważyłam, że nie jestem u siebie. Usiadłam rozglądając się po pokoju. Dylan spał na fotelu. Wyglądał całkiem zabawnie, kiedy nic nie mówił i miał zamknięte oczy. Odkryłam kołdrę widząc, że jestem przebrana w trochę dużą koszulkę. Do głowy przyszło mi tylko jedno pytanie "Kto mnie przebrał?". Znów zerknęłam na O'Brien'a, który nawet się nie poruszył. Po cichu wstałam, starając się jak najbardziej naciągnąć bluzkę na tyłek. Na szafce znajdowały się jakieś zdjęcia. Podeszłam bliżej. Na wszystkich był Dylan, chyba z rodzicami. O'Brien miał może 6 lat i wyglądał naprawdę uroczo. Jego mama śmiała się wesoło, podobnie jak tata. Całkiem zgrana z nich rodzina. Na kolejnym stał jeszcze jeden chłopiec. Czyżby to Tyler. Był nawet podobny do niego, ale mogło mi się tylko wydawać. Na kolejnym zdjęciu stał tylko jakiś mężczyzna. To chyba ten tata Dylana z pozostałych fotografii. 
- To właśnie on.- omal nie podskoczyłam, słysząc głos Dylana. 
- Twój tata?- zapytałam. 
Przypomniałam sobie, jak chłopak mówił, że jego tata nie żyje, jednak nie podał żadnego powodu. 
- Tak...- odpowiedział cicho.- Był chory, miał raka. Kiedy miałam 10 lat on...zmarł. Wiesz, że moja mama się załamała. Przez tydzień nie wyszła z pokoju, więc byłem zdany tylko na naszą sąsiadkę, która wtedy przychodziła, żeby jakoś się mną zająć. A potem...zaczęło nam brakować pieniędzy. Tylko mama pracowała, a rachunki coraz bardziej się zwiększały. W dodatku mieliśmy jeszcze do spłacenia jakieś stare długi zapożyczone przez ojca.- Dylan na moment przerwał, ale zaraz potem mówił dalej.- Zacząłem grać na ulicy, wykładając kapelusz, żeby ludzie wrzucali do niego pieniądze. Miałem wtedy 12 lat. Potem spodobało mi się to i...chciałem to robić. Poszedłem się uczyć w tym kierunku. Pewnego dnia na ulicy dostrzegł mnie jakiś menadżer. To właśnie dzięki niemu stoję tutaj dzisiaj...i jestem tym kim jestem.- powiedział. 
Tak naprawdę nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że to musi być coś mądrego.
- Zawsze myślałam, że twoje życie już od młodości było...świetne.- odpowiedziałam. 
Dylan tylko wzruszył ramionami. Między nami nastała cisza, która trwała już o wiele za długo.
- Em...to ja...pójdę się ubrać.- powiedziałam, biorąc swoje rzeczy i wychodząc z pokoju.
- Czekaj.- Dylan chwycił mnie za rękę.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Pocałunek był krótki, ale wspaniały. 




No to...wreszcie coś napisałam.
Dziękuję bardzo Oli z grupy Psychofani Dylana
za zmotywowanie mnie do dalszego czytania. Mam 
nadzieję, że rozdział wam się spodobał c: 
Jeżeli ktoś wolałby czytać na wattpadzie to zapraszam


wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział V

Lucy
       - Nie poddawaj się...jeszcze raz.- mówił Daniel, widząc moją minę. Dzisiaj nic mi nie szło, nawet śpiew. Akurat na naszej próbie, musiałam stracić humor. Daniel uśmiechnął się, podchodząc bliżej. 
- Wyluzuj się...- powiedział, chwytając mnie za ręce. Zaczął śpiewać naszą piosenkę, która była cholernie dobra. Uwielbiam takie wolne ballady. Przyłączyłam się do niego. Sprawialiśmy wrażenie całkiem zgranego duetu, którym naprawdę się staliśmy. Już parę dni ćwiczymy bez przerw. Śpiewamy, gramy, układamy cały występ. Tak bardzo zajęłam się tymi przygotowaniami, że prawie zapomniałam o Chloe...o tym, że nie mogę iść na bal i o tym, że muszę codziennie czyścić stołówkę. Tak właśnie było, kiedy śpiewam...nic innego nie istnieje. Spojrzałam na Daniela, który chyba był szczęśliwy tym, jak zaśpiewaliśmy.
- To jest to!- krzyknął, przytulając się do mnie. Roześmiałam się, zdziwiona jego reakcją.
- Wygramy ten konkurs!- krzyknęłam, nawet nie wiem dlaczego. Poczułam dziwny przypływ energii i siły.
- Pewnie, że tak! Jesteśmy najlepsi!- odparł z uśmiechem Daniel. - Pojutrze bal...- powiedział trochę ciszej chłopak. Klepnęłam go w ramię, mrużąc oczy.
- Dzięki, że mi przypomniałeś.- chłopak uśmiechnął się szeroko, jakby chciał powiedzieć "Nie ma za co kwiatuszku". Podeszłam do mojej torby, wyciągając z niej butelkę z wodą. Wzięłam duży łyk wody, kiedy poczułam jak cała rozlewa się po mojej bluzce. Daniel zaczął się głośno śmiać, a ja zrozumiałam wtedy, że to on ją przechylił.
- Chodź tutaj!- krzyknęłam, goniąc go z butelką, w której była jeszcze reszta wody. Oblałam go, ale niestety...poleciało tylko na włosy.
- Moja fryzura.- jęknął Daniel, spoglądając na mnie żałośnie.
- Idę się przebrać, koniec próby na dzisiaj.- powiedziałam, patrząc na swoją przemoczoną bluzkę. Chwyciłam torbę, wybiegając z sali. Kiedy tylko wyszłam wpadłam na kogoś, znacznie wyższego.             Kiedy podniosłam głowę, rozpoznałam twarz Dylana, który jak zwykle wyglądał na pewnego siebie nastolatka.
- Sory.- burknęłam, chcąc jak najszybciej odejść. Kiedy tylko zrobiłam, może ze dwa kroki, poczułam jego rękę na moim przedramieniu. Odwróciłam głowę w jego stronę, wbijajac w niego pytające spojrzenie.
- Jesteś mokra.- zauważył.
- Nie zauważyłam, dzięki. -odparłam sarkastycznie.
- Czemu ty tak mnie nie lubisz?- zapytał, spoglądając na mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem.
- Uważasz się za wielką gwiazdę...tak naprawdę nie wiesz, jak zachowuje się normalny człowiek i jesteś strasznie dumny z samego siebie.- powiedziałam, chcąc już odejść. Miałam ochotę po prostu pójść, zmienić tą głupią bluzkę i napisać kolejną piosenkę w moim dzienniku.
- Ja?- zapytał z niedowierzaniem.- Przyznaj, że podobało ci się, to jak cię obejmowałem.- dodał po chwili, a ja poczułam jak się rumienię.- I to...jak prawie cię pocałowałem. Chciałaś tego.- mówił dalej, patrząc mi prosto w oczy.
- Musiałam być strasznie głupia.- odparłam, ruszając w stronę swojego domku.
- Poczekaj!- zawołał Dylan zza moich pleców. Po chwili podbiegł do mnie.- Nie chciałem się znów pokłócić.- powiedział. Jego słowa trochę mnie zdziwiły, ale starałam się tego nie okazywać.
- Nie pamiętasz naszej umowy? Miałeś się do mnie już więcej nie oddzywać.- powiedziałam, zakładając ręce na piersi.
- To nie moja wina, że cały czas na ciebie wpadam.- odpowiedział, z uśmiechem na twarzy.- Mogę ci coś pokazać?- zapytał, podając mi rękę. Chwilę się zastanawiałam, zanim się zgodziłam. Poszłam za nim, zupełnie nie wiedząc gdzie mnie prowadzi.


Lisa
         Siedziałam razem z resztą mojej grupy, wpatrując się w okno. Reszta dziewczyn ćwiczyła, ale ja nie miałam na to ochoty. Strasznie zmartwiła mnie ta cała sprawa z Chloe, chociaż prawie wcale jej nie znałam. 
- Ta piosenka jest słaba.- Victoria, jedna dziewczyna z mojej grupy usiadła na podłodze, zupełnie się poddając. Spojrzałam na nią, zupełnie się z nią zgadzając. Nasza piosenka nie była najlepsza, tym bardziej, że choreografia też nie zmiatała z ziemi. 
- Ja mam piosenkę.- oznajmiła Cleo, która wyciągnęła ze swojej torebki kartkę. Od razu ją poznałam, takie kartki ma chyba dziennik Lucy, o ile się nie mylę. 
- Skąd ją masz?- zapytałam podejrzliwie, spoglądając na dziewczynę. Cleo wpatrywała się przez chwilę w kartkę, a potem jej spojrzeniem skierowało się w moim kierunku. 
- Napisałam, a niby skąd mam mieć?- zapytała, jakby była oburzona moim podejrzeniem.
- Zaśpiewam wam ją co?- zapytała z chytrym uśmieszkiem. Tak naprawdę, Cleo nie potrafiła śpiewać. Może miała minimalny talent, ale w większości były w tym pieniądze jej ojca. Wsłuchiwałam się w słowa, coraz bardziej upewniając się w swojej własnej teorii. To na pewno była piosenka Lucy, a ona właśnie zamierzała ją zaśpiewać na wielkim finale. 
Kiedy tylko skończyła Victoria i Diana zaczęły jej bić brawa, a ja tylko wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem. 
- Jesteś pewna, że to twoje?- zapytałam.
- A niby czyje?- prychnęła Cleo.- Macie tutaj kopie mojego tekstu.- rozdała nam kartki.- Na jutro macie umieć cały tekst, będzie próba.- powiedziała uszczęśliwiona dziewczyna. Victoria i Diana nic nie podejrzewając, były zafascynowane piosenką. Uszczęśliwione wyszły z sali. 
- Ta piosenka...nie należy do ciebie.- powiedziałam, kładąc kartkę na stół.
- Wiem.- odparła niewzruszona, biorąc swoje picie. 
- Nie możemy jej śpiewać.- powiedziałam. 
- Nie chcesz zranić swojej przyjaciółeczki? Jak ona miała na imię....Luc..Lucy? Nieważne. Jeżeli zgodzić się to śpiewać, gwarantuje ci, że wygramy. A wiesz co jest nagrodą, za wygranie konkursu?- zapytała, wbijając we mnie wrogie spojrzenie. Pokręciłam głową, czekając na odpowiedź.
- Niby co?- zapytałam.
- Zapewnione miejsce w najlepszej szkole artystycznej.- odpowiedziała. Zawsze chciałam tam chodzić...najlepsza szkoła. Ale to piosenka Lucy....nie mogę jej śpiewać. - Idziesz na to?- Cleo zapytała. 
- No...dobra.- odpowiedziałam szybko, biorąc tekst ze sobą. Zauważyłam jak Cleo cieszy się z tego, że zdołała mnie namówić, a ja nadal nie wiedziałam, czy postępuje słusznie.

Lucy
        Dylan cały czas prowadził mnie, zasłaniając mi oczy. Nie mogłam wytrzymać, nie śmiejąc się. Byłam naprawdę bardzo ciekawa tego miejsca, do którego mnie prowadził. Poczułam jak jego palce, dotychczas zaciśnięte na moich oczach, lekko się odchylają. 
- Jesteśmy!- powiedział. Rozejrzałam się wokół własnej osi. Staliśmy w wielkiej białej altanie. A wokół nas...jezioro. Tak, znajdowaliśmy się na wodzie. Na altanie owijały się różne kwiaty i rośliny. Przez wyrzeźbienia w płocie przebijały się strugi światła. Podeszłam do barierki, wpatrując się w wodę. 
- Tu jest...pięknie.- powiedziałam zafascynowana. Dylan nic nie mówił, sama nie wiem dlaczego, zwykle miał coś "mądrego" do dodania. 
- Przychodzę tutaj często....- zaczął chłopak. Jednak kiedy to mówił, wydawał się być zupełnie inną osobą. Jakby zagubioną i bardzo głęboką.- ...od kiedy mój tata...- jednak Dylan nie dokończył tego zdania. Umilkł, jakby nie mógł dalej nic powiedzieć.
- Przykro mi.- powiedziałam cicho, nadal wpatrując się w wodę.
- Nawet go nie pamiętam.- Dylan najwyraźniej zebrał trochę odwagi, aby dodać coś jeszcze.
- Moja najlepsza przyjaciółka, Chloe...ostatnio zaginęła.- odpowiedziałam. Nie wiem dlaczego właśnie jemu to powiedziałam, ale strasznie mi ulżyło. Mogłam podzielić z kimś moje obawy, strach i ból, który spowodowany był tą stratą.
- To straszne.- odpowiedział, widocznie przejęty całą sytuacją.
- Przepraszam, że dzisiaj powiedziałam ci te wszystkie rzeczy.- uświadomiłam sobie, że zrobiło mi się strasznie głupio.
- Po części miałaś rację.- odpowiedział z uśmiechem na twarzy. - Ale z tym... że jestem dumny nie zgodziłbym się.- zaśmiał się.
- Czy ja wiem...?- zapytałam, unosząc do góry brew.
- Pokaże ci coś jeszcze.- powiedział. Zdziwiłam się, że Dylan ma dla mnie jeszcze jakieś niespodzianki. Ponownie zakrył mi oczy rękoma, prowadząc mnie powoli. W końcu poczułam, jak chłopak wrzuca mnie prosto do wody. Była w miarę ciepła, a ja nie byłam zła, gdyż i tak byłam mokra. Nim się odwróciłam, Dylan wskoczył do wody krzycząc jak małe dziecko. Zaśmiałam się na jego widok. Chłopak otrzepał mokre włosy, rzucając się na mnie. Krzyknęłam, czując, jak zanurza mnie pod wodę. Jednak szybko chwyciłam go za rękę i on też tam wylądował. Po chwili razem wypłynęliśmy, żeby złapać oddech, śmiejąc się. Dopiero teraz zorientowałam się, że nadal trzymałam rękę Dylana, który najwyraźniej nie miał nic przeciwko.
- Mówiłam ci już, że cię nienawidzę?- zapytałam, starając zachowywać się poważnie.
- Setki razy.- odparł z szerokim uśmiechem. - A ja mówiłem ci jaka jesteś ładna?- zapytał. Czasem zazdrościłam mu jego pewności siebie. Ja zapewne była teraz już czerwona jak burak.
- Nie przypominam sobie...- odparłam.
- Muszę to nadrobić, ślicznotko.- odpowiedział, śmiejąc się. Obrzuciłam go aroganckim spojrzeniem, płynąc w stronę brzegu. Dylan ruszył zaraz za mną. Kiedy dotarliśmy do brzegu, który wcale nie okazał się być tak daleko, poczułam się jakoś...goło. Zauważyłam, że moja bluzka jest nieco prześwitująca.
- Jak już mówiłem....ładnie dziś wyglądasz.- powiedział Dylan, patrząc na moją koszulkę.
- Zamknij się.- klepnęłam go w ramię, zakładając ręce na piersi.
- Masz.- chłopak podał mi swoją niebiesko-szarą bluzę. Spojrzałam na niego zdziwiona, po czym chwyciłam za rzecz i ubrałam ją. Była trochę za wielka, ale nie narzekałam. Zapięłam się pod samą brodę, spoglądając na chłopaka. Dylan przybliżył się do mnie, odrobinę za blisko.
- Pasuje do ciebie.- spojrzał na swoją bluzę.- Możesz sobie ją zatrzymać.- powiedział zaraz potem, po czym....pocałował mnie? Tak, to stało się tak nagle, że nawet nie zdążyłam zareagować. Z początku było trochę dziwnie...jakby nieswojo, ale potem zrobiło się naprawdę przyjemnie. Czułam ciepłe wargi Dylana, przyciskające się coraz mocniej do moich. Czułam dotyk jego rąk na mojej talii. Czułam jego męski zapach mieszający się z zapachem wody. Było idealnie. 



Jeżeli ktoś to czyta, przed rozpoczęciem rozdziału to SPOILERY! XD
a więc....pocałunek! Jeej :D Też się cieszycie? 
No i Dylan taki kooochany....a teraz takie pytanko do was. Może macie jakiś pomysł co do rozwinięcia dalszej akcji? Bo ja kompletnie nie wiem co mam zrobić z Chloe...może by ją tu uśmiercić? Hm...byłoby ciekawie XD Ostatnio...sama nie wiem co się stało. Usunął się mój cały folder w komputerze! Miałam tam wszystkie gify i zdjęcia Dylana ;-;  Moja kolekcja musi zebrać się od nowa... Jeżeli ktokolwiek czyta moje rozdziały i w jakiś sposób, uważa, że są dobre lub ma coś do powiedzenia odnoście poprawy...PROSZĘ! Zostawcie po sobie chociażby malutki ślad. Nawet jakaś kropeczka w komentarzu oświadcza mi, że ktoś tu wchodzi ^^ 
*gif ściągnięty z google przed chwilą ;-;*

~ night hunter.


wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział IV

   Lucy
       Następnego dnia, jeszcze przed śniadaniem, wpatrywałam się w mój notatnik. Nadal myślałam, którą piosenkę mam wybrać, ale żadna nie wydawała mi się być wystarczająco dobra na finał. Nagle usłyszałam głośny dzwonek telefonu. Szybko do niego podbiegłam, widząc numer mamy. Natychmiastowo odebrałam.
- Halo? Co z Chloe?- zapytałam szybko.
- Nie ma żadnych wieści...- powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Nic a nic?- zapytałam załamana.- Przecież nie mogła zapaść się pod ziemię.- powiedziałam zaraz potem, czując wielką gulę w gardle. 
- Nikt nic nie wie...a ty Lucy, jesteś ostatnią osobą, która rozmawiała z nią przed śmie...znaczy zaginięciem.- moja mama najwyraźniej była już zmęczona tym wszystkim. Faktycznie, pisałam z Chloe, ale to chyba nie było nic ważnego. Tylko pisała jaka jej szkoła jest naprawdę fajna, i że układa jej się z chłopakiem, którego nigdy nie poznałam. Wiedziałam jedynie tylko, że miał na imię Logan i nic poza tym. Często słyszałam, że jest naprawdę cudowny, ale czy rzeczywiście? 
- Zadzwonić do mnie, jak coś już będzie wiadomo?- zapytałam z nadzieją. 
- Pewnie.- odparła mama, rozłączając się. Po tej rozmowie byłam jeszcze bardziej załamana niż wcześniej. Niewiedza jest do dupy. Wybiegłam z domu, nawet sama nie wiem dlaczego. Udałam się na salę, w której odbywały się wszelkie ćwiczenia. Było tutaj dosyć sporo miejsca, kiedy nie było innych. Pod ścianą, stał fortepian, a zaraz obok niego gitara. Usiadłam na małym stołku i zaczęłam grać piosenkę, którą ostatnio napisałam. Uwielbiałam tą melodię, którą zresztą często grałam. Naciskałam kolejne klawisze, zatapiając się w słowach, nie myśląc o swoich problemach, zmartwieniach ani niczym, co mnie otacza. Słowa wypływały ze mnie niczym fala, niesiona przez morze, aż w jednej chwili ktoś to po prostu przerwał. Usłyszałam głośny trzask, po czym szybko otworzyłam oczy. Poczułem, że się rumienię,
- Łał.- Dylan powiedział to jedno słowo, które wywołało na mnie wrażenie. Ale zaraz...jakie wrażenie? Chłopak zaczął zbierać z podłogi zbity wazon.
- Od dawna tu stoisz?- zapytałam poirytowana.
- Nie wiem...- odpowiedział, kładąc potłuczone szkło na szafkę.
- Nieważne.- wstałam, po czym chciałam wyjść. Dylan złapał mnie za rękę, przytrzymując.- Czego jeszcze ode mnie chcesz? Miałeś trzymać się z daleka.- powiedziałam ze zgrozą w oczach.
- Chciałem przeprosić...za ten dziennik.- powiedział Dylan, ale poczułam się tak jakby nie było mu wcale smutno.
- Masz szczęście, że jeszcze żyje.- powiedziała do niego. Nagle drzwi od sali otworzyły się, a do środka zaczęły wchodzić ze 3,4 dziewczyny. Dylan szerzej otworzył oczy, po czym pociągnął mnie za rękę. Chciałam coś do niego krzyczeć, ale ona już wpadł ze mną do łazienki. Nikt nas nie zauważył, ponieważ sala do ćwiczeń była zbudowana w tak specyficzny sposób, że korytarz był oddzielone ze salą główną ścianą.  Przez drzwi od łazienki damskiej było słychać głosy różnych osób. Albo mi się wydawało, albo właśnie Lisa coś powiedziała.
- Kogo to piosenka? - jakaś dziewczyna zapytała, ja poczułam, że mój żołądek skręca się w małą kulkę. Zostawiłam na fortepianie kartkę ze słowami i melodią.
- Nawet niezła.- pochwaliła jakaś druga. Odwróciłam się od drzwi, wbijając w Dylana gniewne spojrzenie.
- Idę do łazienki.- to była z pewnością Lisa, która zbliżała się w naszą stronę. Dylan najwyraźniej tego nie usłyszał, gdyż stał pod ścianą, zupełnie zamyślony. Chwyciłam go za rękę, ciągnąć do kabiny. Kiedy już byliśmy w środku, zauważyłam, że chłopak chciał coś powiedzieć, ale zakryłam mu usta ręką. Teraz pozostawała mi tylko modlitwa, o to, żeby Lisa nie wybrała tej kabiny. Zauważyłam jak Dylan się do mnie uśmiechnął. Po chwili poczułam jak jego ręka wędruje na moje biodro. W jednej chwili zdrętwiałam, a zaraz potem poczułem te nieznośne rumieńce. Musiałam teraz wyglądać mniej więcej jak pomidor. Chłopak wbił we mnie spojrzenie swoich brązowych oczów, którym nie mogłaby się oprzeć żadna nastolatka. Do moich uszu dobiegały kolejne dźwięki odkręcania kranu, suszenia rąk, aż wreszcie otwieranych i zamykanych drzwi. Jak poparzona odsunęłam się od Dylana.
- Weźcie tą piosenkę...idziemy stąd.- jakaś dziewczyna powiedziała to doniosłym głosem. Przez chwilę czekaliśmy, aż na pewno wszyscy wyjdą. Po jakiś 30 sekundach wyszłam z kabiny, nie odwracając się do tyłu.
- Hej!- Dylan krzyknął za mną.- Nie podobało ci się?- zapytał. W tym problem, że cholernie mi się podobało.
- Mogłeś się bardziej postarać.- odpowiedziałam, wychodząc z łazienki. Usłyszałam za sobą kroki Dylana.
    - Pokaże ci coś.- powiedział do mnie, byłam szczerze zdziwiona, ale chciałam dowiedzieć się, co to będzie. Stałam wpatrując się, jak chłopak bierze gitarę w swoje ręce i zaczyna grać. Poznałam tą melodię, a kiedy Dylan zaczął śpiewać piosenkę, która była mi bardzo dobrze znana, przyłączyłam się do niego. Chłopak uśmiechnął się, słysząc mój głos. Nasza muzyka stawała się coraz głośniejsza, a my coraz bardziej dawaliśmy sobie radę ze wspólnym śpiewaniem. Kiedy tylko piosenka się skończyła, spojrzałam na Dylana.
- Ładnie śpiewasz.- powiedział, odkładając na gitarę.
- Całe życie czekałam na pochwałę od ciebie!- odpowiedziałam ze sztucznych westchnięciem. Chłopak zaczął się śmiać, a kiedy umilkł, przybliżył się do mnie. Przez chwilę zrobiło się trochę niezręcznie, gdyż nikt z nas się nie oddzywał. Staliśmy zaledwie 3 centymetry od siebie, wsłuchując się w swoje oddechy. Poczułam jego rękę na mojej, która lekko ją otulała. Zrobiło mi się strasznie przyjemnie. Dylan przybliżył się jeszcze bardziej, powoli nachylając się ku mnie. Zamknęłam oczy, czekając na jego pocałunek. Nagle zostaliśmy oślepieni przez jakieś dziwne światło. Nim się zorientowałam, co się dzieje, Dylan przeklnął. Dopiero wtedy zauważyłam paparazzi, które stało na sali. Ale dlaczego w ogóle byli na tym obozie i jak udało im się tutaj dostać? Zanim chłopak cokolwiek zrobił, ci ludzie uciekli razem ze swoimi aparatami.
- Właśnie tego chciałem tutaj uniknąć.- powiedział bardziej sam do siebie.- Chyba powinienem iść...nie zdziw się, jeżeli jutro pojawisz się w gazetach. - nic nie odpowiedziałam, patrząc jak Dylan wychodzi. Poczułam się jak...ostatnia idiotka. Zaraz przypomniałam sobie, że nie poszłam sprzątać do stołówki. No super...szykuje się jeszcze więcej kary...Szybko wybiegłam z sali, by przeprosić panią Thomson.

Dylan
        Naprawdę się zakochałem...nie mogę w to uwierzyć. Czemu akurat w niej? Nie mogłem wybrać innej znanej piosenkarki, czy też aktorki? Nie byłoby wtedy tego całego szumu. Kiedy dotarłem do domu, zauważyłem, że stoi tam samochód. Zdziwiłem się na ten widok, ale postanowiłem sprawdzić, kto przyjechał. Wszedłem do domu, widząc...nie to niemożliwe. Tyler siedział na kanapie, jak gdyby nigdy nic. 
- Tyler?- zapytałem zdziwiony, a jednocześnie uszczęśliwiony. 
- Mówiłem, że przyjadę.- na mój głos, chłopak wstał z kanapy z uśmiechem.- Myślałem, że tu będzie gorzej...- rozejrzał się po domku, który rzeczywiście, nie był taki zły. 
- Fajnie, że jesteś...ale---chciałem coś powiedzieć, ale on mi przerwał.
- Mówiłeś, że są tu niezłe dziewczyny.- powiedział.- więc idziemy je zobaczyć?- zapytał, a ja się zaśmiałem. 
-Chyba nie w twoim guście.- powiedziałem, idąc w stronę kuchni. Była mała, ale całe szczęście, było tutaj wszystko, czego potrzebowałem.
- Możemy to sprawdzić- odpowiedział Tyler, idąc w stronę wyjścia. 
- Hej! Nie pomyślałeś, że nie za bardzo mogę tak wychodzić.- wskazałem na swoją twarz.
- Ze mną jesteś bezpieczny.- Tyler zrobił dumną minę, wychodząc. Udałem się za przyjacielem. Rzeczywiście, kiedy byłem z nim, prawie nikt do nas nie podchodził. Raz podeszła większa grupka osób, ale Tyler powiedział, że jestem zajęty.  Gdybym ja tak zrobił, pewnie nikt by mnie nie posłuchał, ale jego słowa okazały się być magiczne.
- Tamta jest niezła.- powiedział wskazując na kogoś. Moje spojrzenie pobiegło wzdłuż linii jego palca, którym wskazywał dziewczynę. Z moim szczęściem okazało się, że to Crystal. Zabawne było to, że właśnie wczoraj okłamałem ją, że mam na imię Tyler i jestem niewidomy. Cóż za zbieg okoliczności.
- To dziwaczka.- powiedziałem szybko, widząc, że Tayler chce do niej podejść.
- Nie wygląda.- chłopak spojrzał, na jej roześmianą twarz.
- Pozory mylą.- odpowiedziałem tajemniczo, z uśmieszkiem na twarzy. Trochę źle czułem się z tym, że muszę okłamywać Tyler'a, kiedy on był mi najwierniejszą osobą ze wszystkich. Może powinienem mu powiedzieć, że w pewien sposób podszywałem się pod niego? Spojrzałem teraz na Crystal, która akurat w tym samym momencie zerknęła na mnie. Od razu zaczęła mówić coś do swojej przyjaciółki, a następnie powoli zaczęły do nas podchodzić.
- Możemy prosić o autograf? Lubimy cię słuchać i...- zaczęła dziewczyna.
- Jasne.- odparłem, przerywając jej. Poczułem jak moje serce zaczyna mocniej bić ze zdenerwowania. Podpisałem im jakieś kartki, po czym chciałem jak najszybciej odejść, ale niestety...Tyler pokrzyżował mi plany.
- Skoro już tak tutaj stoimy...może się z nami gdzieś przejdziecie. - zaproponował. Dziewczyny wyglądały na zdziwione i jednocześnie zadowolone z propozycji.
- Jasne, a więc jestem Crystal, a to Holland.- przedstawiła najpierw siebie, a potem koleżankę. I tak mniej więcej zaczęła się nasza "przyjaźń".Przez następne dni chodziliśmy tylko z Crystal i Holland. A ja zauważałem, że Scott coraz bardziej zakochuje się w Reed. Wszyscy byli coraz bardziej zestresowanie nadejściem wielkiego finału, więc szykowali piosenki, układy, ale w wolnych chwilach większość nastolatków myślała o balu. Widziałem niektóre dziewczyny, szykujące swoje suknie. Lucy...nie oddzywała się do mnie, po tym, jak jej, a raczej nasze zdjęcia pojawiły się w magazynach dla nastolatków. Obrazek przedstawiał zawsze ten sam moment, czyli nasz prawie pocałunek. Jednak paparazzi ustawili kamery tak, żeby było widać, jak ją całuję. Może przynajmniej na balu uda mi się z nią porozmawiać...
- O czym tak rozmyślasz?- z zamyślenia wyrwała mnie Holland, którą bardzo polubiłem. Była żywiołowa, roześmiana i bardzo ładna. Była również najlepszą przyjaciółką Crystal, która najwyraźniej zniknęła gdzieś z Tyler'em.
- O tej dziewczynie...- powiedziałem, wpatrując się w ziemię.
- Ta która jest z tobą we wszystkich gazetach?- Holland spojrzała na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami. Znaliśmy się parę dni, a ja czułem, że będziemy naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
- Tak, nie daję mi spokoju. Chyba się...zakochałem.- odpowiedziałem.
- Trudny temat do ogarnięcia.- odpowiedziała dziewczyna ze śmiechem.- Ale nie martw się, na balu wszystko sobie wyjaśnicie.- powiedziała po chwili, widząc moją minę niezadowolenia.
- Znasz ją?- zapytałem, spoglądając na Roden.
- Ta...Crystal mnie z nią poznała i z jej...trochę świrniętą przyjaciółką.- odparła śmiejąc się  pod nosem. Kiwnąłem głową, uśmiechając się do dziewczyny. W myślach jednak powtarzałem sobie tylko jedno słowo "Bal".

Lucy
         Myślałam, że może będę mogła iść na ten bal, że może p.Thomson odpuści mi karę, ale po tym co zrobiłam? Nie ma już dla mnie nadziei. Nie przyszłam sprzątać stołówki i zachowałam się jak dziecko. Dni mijały mi coraz szybciej, a ja nadal nie miałam piosenki, którą mogę zaśpiewać na finał. Idąc ścieżką, rozmyślałam o tym obozie. Myślałam, że to będzie najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek mnie spotka, ale wcale tak nie jest. Nagle usłyszałam ciche nutki grania i podśpiewywania. Było to parę osób, które na pewno przygotowują się do finału. Poszłam za głosem muzyki, słysząc ją coraz dokładniej. Teraz już dokładnie wiedziałam, z którego pomieszczenia dobiegają dźwięki. Spojrzałam przez okno i omal się nie przewróciłam. Ta suka, córka p.Thomson wraz ze swoimi równie głupimi przyjaciółkami śpiewa moją piosenkę! Tak! Właśnie moją, którą zabrały z fortepianu. Czułam jak wszystko się we mnie gotuje, ale czy powinnam coś mówić? Dostanę jeszcze więcej kary....Ale to moja piosenka! Wszystkie myśli przelatywały w mojej głowie w obrotnym tempie, a ja nadal nie wiedziałam co zrobić. Myślałam, że pozabijam je na miejscu. Miałam właśnie wchodzić do tego pomieszczenia, kiedy ktoś złapał mnie za ramię.
- Hej....wyglądasz jakoś dziwnie.- odwróciłam się, słysząc głos Daniela. 
- Te....one ukradły mi piosenkę!- poskarżyłam się.- Nie wiem co mam robić.- bezradna, spuściłam ręce. 
- Chyba nie chcesz mieć problemów.- powiedział z lekkim uśmiechem.- Co ty na to, żeby zaśpiewać ze mną, w duecie?- zapytał, pełen nadziei, tak przynajmniej mi się wydawało.
- Na...naprawdę?- zapytałam zdziwiona. 
- Jasne!- odparł z uśmiechem na ustach. 
- Pewnie, że TAK!- wykrzyknęłam, obejmując go ramionami. 
- Uważaj, bo mnie udusisz.- powiedział śmiejąc się. Odsunęłam się od niego trochę, czując na moich policzkach nieznośne rumieńce. Usłyszeliśmy jak Kate idzie w naszą stronę, więc szybko wpadliśmy w krzaki, śmiejąc się po cichu.




No i kolejny rozdział za mną! Przepraszam, że tyle dni nic nie wstawiałam :c
Miałam tak zwany brak weny, która teraz do mnie przypłynęła. A tak btw. to
jestem chora i nie mam co robić w domu, więc sobie piszę :) 
Kooocham Dylana! XDD


sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział III

  Lucy
          Ten obóz jest naprawdę świetny,  wszyscy są tacy zgrani, rozśpiewani, a ja coraz bardziej mam wrażenie, że tu nie pasuje. Odkąd tu jestem nie rozmawiałam jeszcze z żadną osobą oprócz Dylana, który uciekł po 2 minutach i Lisą, którą znałam już wcześniej. A, jest jeszcze Daniel. Nadal dręczy mnie to zaginięcie Chloe, co z nią się teraz dzieje? Jest bezpieczna? Powinnam teraz myśleć o mojej piosence, którą zaśpiewam na koniec, ale nie mogę. Po prostu nie daję rady. Przez całą noc nie spałam, myśląc o Chloe. Tak bardzo mi jej brakuje, boję się o nią. Jeżeli coś jej się stanie, nie wiem co zrobię. To jedyna taka przyjaciółka. Jest też Lisa, ale Chloe to już długoletnia przyjaźń. Właśnie szłam na śniadanie sama, ponieważ Lisa ranem strasznie źle się czuła. Usiadłam przy stoliku, wpatrując się w telefon. Może mama zadzwoni...może powie, że Chloe odnaleziono, ze wszystko dobrze... Jednak nikt nie dawał żadnego znaku życia. Westchnęłam, spoglądając na kolejkę po śniadanie. Była dosyć dużo osób, więc stwierdziłam, że poczekam tutaj.
- Siemka.- usłyszałam głos Daniela, który usiadł obok mnie.- A ty nic nie jesz?- spojrzał na puste miejsce stołu na przeciwko mnie. Rzucił w moją stronę jabłko, a ja je złapałam.- Masz i tak ich nie lubię.- odparł z uśmiechem.
- Dzięki.- powiedziałam. Ugryzłam pierwszy kęs, trochę niechętnie.
- Co się stało? Wyglądasz...gorzej niż źle.- powiedział spoglądając na moje opadnięte powieki.
- Nie mogłam spać.- powiedziałam.
- Hałasy ze wczorajszej imprezy?- zapytał z uśmiechem.
- Jakiej imprezy?- zapytałam. Dopiero teraz dowiedziałam się, że coś organizowali. Jak zwykle nie zostałam zaproszona.
- Zaprosili wszystkich, no może z wyjątkiem paru osób.- spojrzał na mnie ze współczuciem.- Nawet Dylan się pojawił, ale tylko na chwilę.- odparł po chwili. - Szkoda, nie zdążyłem z nim pogadać.- powiedział ze smutkiem, ale zaraz się uśmiechnął.
- Mnie najwidoczniej nie chcieli.- powiedziałam ze zgrozą w głosie. Kto to organizował w ogóle? Pewnie jakaś idiotka, która...- nie dokończyłam zdania.
- Która stoi za tobą.- usłyszałam ostry głos dziewczyny, przez którą musiałam sprzątać stołówkę. Dopiero niedawno dowiedziałam się od Lisy, że ma na imię Kate i jest suką. Ale co z tego? I tak wszyscy ją lubili, bo jej matką była organizatorka obozu. Odwróciłam głowę, patrząc na jej przeszywający mnie wzrok.- Czyżbyś miała ochotę jeszcze raz sprzątać stołówkę?- zapytała z lekkim uśmieszkiem na twarzy.- Nic nie odpowiedziałam zachowując kamienną twarz. Nie dam jakiejś zołzie zdekoncentrować się.
- Kate? Jakiś problem?- jej mama podeszła do nas, uśmiechając się do swojej córki.
- Mamusiu, ta dziewczyna...- wskazała gestem ręki na mnie.- Znów mi dokuczała.- po tych słowach Kate, skojarzyło mi się małe dziecko w przedszkolu, które właśnie pobiło się z koleżanką o lalkę.
- Hm... za karę- spojrzała na mnie, mrużąc oczy.- codziennie będziesz zostawać sprzątać stołówkę. Od jutra zaczynasz.  I nie masz wstępu na bal, który odbędzie się za tydzień.- kiedy pani Thomson i jej córka odeszły uśmiechnięte, położyłam twarz na stole.
- Wcale nie miałam ochoty iść na żaden głupi bal.- mruknęłam z twarzą w dłoniach. Poczułam jak Daniel klepie mnie po plecach.
- Nie martw się...bale nigdy nie były takie fajne.- powiedział, chociaż wiedziałam, że kłamał. Na tym obozie tak naprawdę nie zrobiłam jeszcze niczego, co mogłoby mnie zabawić.
- Jasne...chyba już pójdę. Straciłam ochotę na jedzenie.- powiedziała, wzięłam moją torbę, po czym wyszłam. Miałam ochotę pobyć sama, z dala od ludzi. Pomyślałam o miejscu, które najbardziej nadawałoby się na pomyślenie. Udałam się na plażę, gdzie było najmniej ludzi.

Dylan
      Po wczorajszej imprezie cały czas bolała mnie głowa. Szkoda tylko, że byłem tam zaledwie godzinę. Nawet nie wiem kto ją organizował, ale było całkiem fajnie. Ranem znów zjadłem obiad sam, w swoim domu. Potem rozmawiałem z mamą, a teraz... myślę o dziewczynie, którą spotkałem wczoraj. O tym, że ją okłamałem. Czuję się z tym źle, ale sprawia mi to też radość. Crystal naprawdę przez moje okulary i kaptur nie zauważyła kim jestem. Tym bardziej, że powiedziałam, że jestem niewidomy i mam na imię Tayler. Udawałem mojego najlepszego przyjaciela. Właśnie szedłem wzdłuż wąskiej ścieżki, kiedy nagle kogoś zauważyłem. Lucy siedziała na trawie, pisząc coś w jakimś notatniku. Uśmiech sam powrócił na moją twarz, kiedy tylko ją zobaczyłem. Po cichu pobiegłem w jej stronę, tak żeby mnie nie usłyszała. Niczego nie spodziewająca się dziewczyna na mój okrzyk "buu" podskoczyła z wrażenia.
- Znowu ty?- zapytała rozdrażniona.
- Nie odpowiada ci moje towarzystwo?- zapytałem, udając smutnego. Lucy uśmiechnęła się lekko, ale zaraz spoważniała.- Co tam piszesz?- wyjąłem jej z ręki notatnik, przeglądając pierwsze strony. Dziewczyna szybko wstała krzycząc, że mam jej oddać.- To twoje piosenki?- zapytałem, śledząc tekst, który był naprawdę dobry.
- Może.- odparła cicho. Pod wpływem wiatru, mój kaptur zsunął się z głowy.- Daj mi to...muszę już iść.- powiedziała, chcąc zabrać mi notatnik. Szybkim gestem odsunąłem rękę, uśmiechając się.
- Musisz sama go odebrać.- zaśmiałem się, po czym popędziłem wzdłuż plaży. Zauważyłem, że Lucy biegnie zaraz za mną, śmiejąc się. Wbiegłem na mały mostek, wymachując notatnikiem.
- Dawaj to!- Lucy niechcący szturchnęła moją rękę, w związku z czym dziennik wypadł prosto do wody.- Nie!- krzyknęła, po czym podbiegła do barierki mostku. Nie zastanawiając się dłużej, po prostu wskoczyłem do wody. Kiedy go wyciągałem, nawet nie zauważyłem, że zgubiłem moje okulary. Początkowo próbowałem je odszukać, ale widząc zniecierpliwienie Lucy, wyszedłem.
- Super...jest cały mokry.- powiedziała, odbierając mi notatnik. Rzeczywiście, prawie rozpadał się na kawałki, a tekst stawał się coraz mniej czytelny.
- Przepraszam...to...- zacząłem się tłumaczyć.
- Daj mi już spokój.- powiedziała zdenerwowana. Poszła wzdłuż mostku, znów na brzeg. Potem chwyciła swoją torbę z trawy i zaczęła kierować się do domków.
- Hej! Luc!- zawołałem za nią, jednak dziewczyna nie chciała się odwracać. Westchnąłem, chowając twarz w ręce. Dopiero teraz zorientowałem się, że minęło śniadanie, a ja teraz muszę w jakiś sposób, niezauważalnie wrócić do domku. Szybko pobiegłem w stronę Lucy, która już prawie wychodziła z plaży.
- Czego chcesz?!- krzyknęła. Na jej policzkach zauważyłem łzy.
- Hej, czy ty...płaczesz?- złapałem ją za ramię.
- Nawet nie myśl, że to z twojego powodu.- odparła zażenowana.
- Wiem, że to chyba nieodpowiednia chwila, ale możesz wyświadczyć mi jeszcze jedną przysługę?- zapytałem, wstrzymując oddech.
- Pod jednym warunkiem...kiedy to zrobię, zostawiasz mnie wreszcie w spokoju.- powiedziała ostrym tonem. Pokiwałem głową, czując smutek. Naprawdę ją polubiłem, ale widocznie ona tego nie odwzajemniała.
- Pożyczysz mi swoją chustkę?- zapytałem, spoglądając na jej szyję. Ściągnęła ją, po czym mi podała. Kiedy tylko ją przyjąłem, dziewczyna odeszła. Założyłem chustkę na głowę, a następnie kaptur. Starałem się jak najbardziej ukryć moją twarz, przechodząc obok ludzi, którzy na mój widok tylko się śmiali.

Lucy
         Po powrocie do domu rzuciłam się na łóżko, zatapiając głowę w poduszkach. Miałam ochotę tylko leżeć, lub słuchać muzyki. Ona zawsze mnie uspokaja. Podnosząc się z poduszek, spojrzałam na mój przemoczony notatnik. Wzięłam go do rąk, patrząc na zamazane słowa. Położyłam go na grzejnik, sama nie wiedząc, czy to coś da. Znów pomyślałam o Chloe, która Bóg wie co teraz robiła. Coraz bardziej myśl o tym, że mogę jej nigdy nie zobaczyć przyswajała się w mojej głowie. Zacisnęłam pięści, tłumiąc kolejne łzy. 
-  Co się do jasnej cholery stało z twoim dziennikiem?!- Lisa wychodząc z łazienki, podbiegła do dziennika. Potem spojrzała na mnie i totalnie zaniemówiła.- I co się stało z tobą?- zapytała po chwili ze smutkiem. Usiadła obok mnie na łóżku.- Jakieś nowe wieści o Chloe?- zapytała.
- Nie.- odparłam krótko.- Chcę już wracać do domu.- powiedziałam, czując, że zaraz się rozpłacze. 
- Hej...nie mów tak. Chciałaś tu przyjechać, bo pięknie śpiewasz.- powiedziała dodając mi otuchy. Lekki uśmiech wyskoczył na mojej twarzy, słysząc słowa przyjaciółki.- A za tydzień bal, będzie świetnie.- mój dobry humor znów runął w dół.
- Nie mogę iść.- odparłam.- Ta głupia suka Kate i jej mama....- chciałam coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Jeżeli ty nie idziesz to ja też nie!- postanowiła Lisa, uderzając pięścią w łóżko.
- To miłe z twojej strony, ale powinnaś iść.- odpowiedziałam po chwili uśmiechając się do przyjaciółki. 
- Idziemy na obiad?- zapytała.- Opuściłaś dzisiaj zajęcia...- dopiero teraz sobie o nich przypomniałam. Gdybym poszła mój dziennik nadal byłby cały i zdrowy. Były tam wszystkie piosenki, wszystkie, które pisałam od 3 lat. 
- Nie mam ochoty jeść.- powiedziałam.
- Ale musisz.- zdecydowanym tonem odparła Lisa, biorąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią, po czym ruszyłam z miejsca. 
       Obiad okazał się być jednak dobrym pomysłem, ponieważ nawet nie wiedziałam, że jestem aż tak głodna. Ponadto Lisa w końcu poznała Daniela, który był jedną z milszych osób na tym obozie. Natomiast chłopak poznał nas ze swoją przyjaciółką Crystal, która również okazała się być bardzo fajna. Po wspólnym zjedzeniu obiadu, Crystal zaproponowała nam, że pokaże swój domek. Ja i Lisa chętnie się zgodziłyśmy, tym bardziej ja. Miała już dosyć ciągłego siedzenia w domu i opłakiwania Chloe. Może przyda mi się jakaś rozrywka.
- To naprawdę niesprawiedliwe, że nie możesz iść na bal.- Reed, bo tak na nazwisko miała Crystal właśnie wpuszczała nas do swojego domku. Okazało się, że ma dwie współlokatorki, których akurat nie było w środku.
- Ta...tym bardziej, że do końca obozu będę musiała sprzątać stołówkę.- powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. 
- Ta Kate to suka...- stwierdziła Crystal.- Chcecie coś do picia?- zapytała.- Mam tylko wodę.- dodała szybko, wyciągając trzy szklanki, a następnie wodę z lodówki. Nalała nam napoju, podając szklanki. 
- Kto z tobą mieszka?- zapytała Lisa, patrząc na pozostałe dwa łóżka. 
- Kira i Holland.- powiedziała z uśmiechem.- Są niezastąpione, ale szkoda, że spotykamy się tylko na tym obozie.- stwierdziła robiąc kolejny łyk picia.- A jak wam się podobają tutejsi chłopcy?- zapytała ze śmiechem. 
- O dziwo, jeszcze żaden do mnie nie zarywał.- Lisa zrobiła skwaszoną minę, na co ja i Crystal zaczęłyśmy się śmiać. 
Po odejściu z domku Crystal poszłam z Lisą do nas. Dopiero teraz zauważyłam, jaki straszny bałagan tu panuje. Po podłodze porozrzucane były nasze ubrania, na szafkach stały stare kubki, a kołdry były niepościelone. 
- Spoko, ja posprzątam.- powiedziała Lisa, widząc moje spojrzenie.- Ty i tak będziesz musiała sprzatać stołówkę.- zaśmiała się, a ja rzuciłam ją starym plastikowym kubeczkiem. 
- Co zaśpiewacie na finale obozu?- zapytałam, siadając na łóżku. 
- Zobaczysz...to wielka niespodzianka! Teraz ćwiczymy też choreografie i...a ty?- zapytała.
- Nie wiem.- odparłam cicho. Zdawało mi się, że tylko ja jeszcze nie wybrałam mojej piosenki. Na początku myślałam, że będzie to któraś z moich, ale teraz? Nie pamiętałam wszystkich słów, a mój dziennik...właśnie co z nim? Podeszłam do grzejnika, podnosząc go. Był teraz bardziej pomarszczony, ale dało się go jeszcze czytać. Odetchnęłam z ulgą, patrząc, czy wszystkie strony są dobre. Okazało się, że tylko jedna jest tak zamazana, że trudno było mi rozszyfrować słowa. Po tej krótkiej rozmowie poszłam wziąć prysznic.

Dylan
         Siedziałem przed moim laptopem, pijąc jakiś napój gazowany. Właśnie rozmawiałem z Tyler'em, który zamiast mi pomagać, śmiał się z całej sytuacji.
- Mówię serio...ona jest inna.- powiedziałem, myśląc o Lucy. Coraz bardziej żal robiło mi się na myśl o tym, że zatopiłem jej dziennik.
- Stary...masz jej chustkę.- powiedział Tyler, a widząc moje zdezorientowane spojrzenie zaraz dodał.- możesz do niej iść pod pretekstem oddania jej.- podpowiedział. Już myślałem o takim wyjściu z sytuacji, ale skończyłoby się na tym, że Lucy przegania mnie z pod jej domku. Słyszałem też, że jej współlokatorka ma na moim punkcie świra, więc raczej nie chciałbym tam iść. 
- Sam nie wiem...może bal? To byłaby dobra okazja.- powiedziałem, patrząc na Tyler'a. 
- Eh...skoro są tam takie fajne dziewczyny, za rok jadę z tobą.- zaśmiałem się z żartu przyjaciela.
- Chyba się zakochałem.





Jak tam Dyluśki?
Przygotowania do świąt idą pełną parą? Wstawiam wam tutaj
taki przedświąteczny rozdzialik, więc co niektórzy mogą potraktować
to jako prezent od zajączka! 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! 
Muszę też wyjawić, że w następnym będzie się dużo działo
między naszymi głównymi bohaterami i ktoś nowy dojdzie! 
Trzymajcie się! Cześć! 


wtorek, 31 marca 2015

Rozdział II

     Lucy
 Ranem obudziłam się nadal zmęczona. Chciałam spać, ale Lisa krzyczała nad moją głową, ciągnąc mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, wstając z łóżka.
- Dylan był wczoraj ŚWIETNY!- powiedziała podekscytowana.
- Mówiłaś mi już wczoraj.- przypomniałam jej  z uśmiechem. Na razie nie mówiłam Lisie, że Dylan miał okazję sprzątać ze mną stołówkę.
- Żałuj, że cię nie było.- powiedziała zaraz potem. Po tych słowach podeszłam do szafy, wyciągając z niej moją ulubioną niebieską sukienkę. Podobno pasowała mi do koloru oczu, i świetnie kontrastowała z brązowymi włosami. Spojrzałam na siebie w lustrze. Lekko przekrzywiłam głowę, zastanawiając się jak się uczesać. Postanowiłam, że po prostu podepnę wsuwką pasemko z jednej strony. Kiedy już się uszykowałam, razem z Lisą ruszyłyśmy na śniadanie. Jedną wadą tego obozu było to, że poranne danie było podawane za szybko. Szłyśmy wąską ścieżką nucąc sobie naszą ulubioną piosenkę z dzieciństwa. Kiedy doszłyśmy do stołówki, zajęłam już inne miejsce. Gdyby ta wredna blondyna nie była córką organizatorki nie ustąpiłabym tak łatwo. Dzisiaj na śniadanie zjadłam dosyć dobre kanapki z szynką i serem. Zaraz po posiłku miały odbyć się pierwsze zajęcia ze śpiewu. Byłam strasznie zadowolona, bo właśnie dlatego przyjechałam na ten obóz. Żeby się kształcić, zdobyć nowe umiejętności.
      Razem z Lisą poszłyśmy na salę, w której za 5 minut zaczynały się lekcje. Paru uczniów już siedziało na ziemi, klaszcząc i śpiewając wesoło. My natomiast usiadłyśmy pod ścianą wsłuchując się w muzykę. Kiedy już wszyscy się zebrali, a pani nauczycielka weszła do sali wszyscy się uciszyli, ale i tak można usłyszeć było śmiechy.
- Witam! Jestem pani Dolores.- kobieta uśmiechnęła się. Była szczupłą brunetką z kręconymi włosami. Miała na sobie białe spodnie, korki i jasny top. Lekcje były naprawdę świetne. Ćwiczyliśmy tonację głosów, tworząc mały chórek. Poznałam też parę nowych osób takich jak Patricia, Eddie czy Isaac. Byli naprawdę fajni, no i oczywiście umieliśmy znaleźć wspólny język, którym była muzyka.- Chciałabym abyście zaczęli się przygotowywać do wielkiego finału na koniec obozu.- powiedziała pani D. na koniec lekcji. Postanowiłam, że będę śpiewać sama, gdyż Lisa i tak znalazła już sobie grupkę osób. Ale jaka piosenka? Było ich naprawdę wiele, których mi się podobało.- Może ktoś chce coś zaprezentować przed klasą?- nauczycielka zapytała wesoło. Patricia i Eddie od razu się zgłosili śpiewając wesołą piosenkę w duecie. Po zakończeniu pani Dolores spojrzała na mnie.- Hm...ciebie nigdy tutaj nie widziałam. Może coś zaśpiewasz?- zapytała. Poczułam jak moje dłonie zaczynają się pocić. Wzięłam mikrofon od Patrici przełykając głośno ślinę. Zaśpiewałam najbardziej znaną piosenkę mi na świecie "Start of time" Gabrielle Aplin. Jednak w środku pomyliły mi się słowa i totalnie zatkało mnie podczas drugiej zwrotki. Słysząc śmiechy innych, wybiegłam z sali do ćwiczeń. To było najgorsze upokorzenie w życiu.


Dylan
       Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Po raz pierwszy nie mogę zapomnieć o jakiejś dziewczynie, którą spotkałem tylko raz. Co się ze mną dzieje? Ale ona naprawdę jest inna. Nie obchodzi jej to, że jestem sławnym piosenkarzem. Właśnie szedłem jedną ze ścieżek spoglądając, czy nikt mnie nie widzi. Całe szczęście wszyscy poszli na jakieś zajęcia ze śpiewania. Poszedłem w to samo miejsce, które upatrzyłem sobie już wczoraj. Nikogo tutaj nigdy nie było, można posiedzieć, pomyśleć. Było tutaj dosyć cicho, małe jeziorko, trawa i drzewa. Przysiadłem niedaleko wody, wsłuchując się w świergot ptaków. Przez chwilę siedziałem zupełnie sam, ale usłyszałem, że ktoś idzie. Super...zlot fanek? Jednak kiedy się odwróciłem zauważyłem Lucy, ale coś było nie tak. Była, chyba...przygnębiona. Usiadłam obok mnie nie mówiąc ani słowa. 
- Widzę, że nie tylko ja przychodzę tutaj pomyśleć?- zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy. 
- Ta... zresztą co cię to obchodzi, masz swoje życie...gwiazdy.- odparła. Poczułem uścisk w brzuchu.
- Wyobraź sobie, że jestem też człowiekiem.- odpowiedziałem lekko się uśmiechając. Lucy wbiła we mnie zaskoczone spojrzenie, jakby nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Trochę mnie to usatysfakcjonowało. Nagle usłyszeliśmy gdzież z tyłu głosy jakiś osób, które musiały akurat tędy przechodzić. Szybko założyłem kaptur na głowę, wstając. Podałem rękę Lucy, ale ta postanowiła, że wstanie sama.
- Chyba muszę się zbierać.- powiedziałem, wkładając ręce do kieszeni.
- Jasne.- usłyszałem jedynie mruknięcie Lucy.
- To co...kiedy znów sprzątamy stołówkę?- zapytałem ze śmiechem. Lucy nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ podeszły do nas jakieś 4 dziewczyny.
- Możemy prosić o autograf?- zapytała jedna z nich.
- Jasne.- odpowiedziałem z udawanym uśmiechem. Kątek oka zobaczyłem jak Lucy idzie wzdłuż plaży, kierując się do domków. Czasem chciałbym być po prostu normalnym dzieciakiem, ale dobrze, że ktoś lubi to co robię.
- Naprawdę cię kochamy.- powiedziała teraz druga dziewczyna, której aż świeciły się oczy.
- Dzięki...- odparłem podpisując kolejną kartkę. Po paru minutach rozmawiania z nimi poszedłem z założonym kapturem do domu. Całe szczęście już nikt mnie nie zaczepił po drodze, a ja w końcu mogłem trochę odpocząć.

Lucy
          A więc tak kończą się wszystkie znajomości z gwiazdami. W jednej chwili wesoło rozmawiacie, a w następnej podchodzą do was "fanki" i proszą o autografy. Nadal chodziłam po plaży, nie chcąc wracać jeszcze do domku. Było tutaj naprawdę przyjemnie. Lekki wiatr, trochę popołudniowego słońca, zapach wody i trawy, zmieszanych razem. Chwilę jeszcze spacerowałam, kiedy przypomniało mi się, że zostawiłam tam na trawie telefon. Biegiem ruszyłam z powrotem, modląc się, aby nadal tam leżał. Zawsze byłam dosyć dobra w biegach, więc szybko dotarłam na miejsce. Nie ma...nie ma go nigdzie! Zaczęłam się nieco denerwować. Nie dlatego, że go zgubiłam, ale był to jedyny kontakt z mamą, miałam tam numery wszystkich znajomych, wszystkie zdjęcia z wakacji i moje ulubione piosenki. 
- Tego szukasz?- odwróciłam się gwałtownie na czyiś głos. Przede mną stał chłopak, trochę wyższy ode mnie. blondyn z dosyć porozrzucanymi włosami. Miał też niebieskie oczy, niczym ocean. 
- Dzięki bogu.- odrzekłam, wyciągając rękę po moją zgubę. 
- Daniel.- przedstawił się z uśmiechem na twarzy.
- Lucy.- podałam moje imię wymieniając z nim przyjemne spojrzenie. - Chyba...muszę już iść.- powiedziałam szybko, po czym ruszyłam w stronę domku numer 24. 
        Kiedy doszłam, zauważyłam Lisę, która wpatrywała się w telewizor. Była kompletnie zaskoczona, smutna, zła. Już chciałam pytać co się stało, ale Lisa uciszyła mnie palcem. Podgłośniła pilotem telewizor, prawie wchodząc w ekran. Już wiem o kim mówili, o Dylanie. Zanim zdążyłam cokolwiek usłyszeć lub zobaczyć, program już się skończył. Spojrzałam wyczekująco na Lisę. 
- Podobno Dylan znalazł sobie tutaj jakąś dziewczynę...pokazywali nawet zdjęcia! Głupia zarozumiała brunetka.- wybuchła, a ja poczułam, że się rumienię. Spojrzałam na zdjęcia, które zrobiła Lisa. Zauważyłam mnie z Dylanem na plaży, tak...to na pewno byłam ja, ale całe szczęście tyłem. 
- Ciekawe kto to.- odparłam nadzwyczajniej w świecie siadając na łóżku. Ułożyłam się wygodnie, wpatrując się mój zeszyt do piosenek. Pisałam tutaj wszystkie teksty, które w jakiś sposób odzwierciedlały moje odczucia. 
- Nawet nie wiesz jaka jestem wkurzona!- Lisa prawie się rozpłakała, a ja omal nie wybuchłam śmiechem.
- To też człowiek.- powtórzyłam jego dzisiejsze słowa. Lisa chyba nawet tego nie usłyszała, gdyż zaczęła wydzwaniać do wszystkich koleżanek, żeby przekazać im nowinę. Ja natomiast postanowiłam zadzwonić do mamy, bo to chyba teraz najbardziej tego potrzebowałam. Wybrałam jej numer, czekając aż odbierze. Trochę to trwało, ale wreszcie usłyszałam jej głos.
- Jak tam córeczko?- zapytała, ale coś było nie tak. Jej głos to zdradzał.
- Dobrze...a u ciebie?- jak najszybciej chciałam się czegoś dowiedzieć. Bardzo dobrze znam moją mamę i wiem kiedy jest smutna, kiedy zła, przestraszona i wesoła.
- Też.- odpowiedziała beznamiętnym głosem.
- Mamo, coś się stało?- zapytałam niepewnie. W napięciu oczekiwałam na najgorszą odpowiedź, której usłyszeć oczywiście nie chciałam.
- Potem zadzwonię.- mama rozłączyła się. Spojrzałam na telefon z niedowierzaniem. Co się działo u mnie w domu? Czego mama mi nie mówi? Przez ten telefon stałam się jeszcze bardziej zdenerwowana i niespokojna.
          Po krótkich rozmowach z Lisą o nowej "dziewczynie" Dylana postanowiłyśmy, że pójdziemy spać. Jednak przyjaciółka wciąż rzucała nowe pomysły na to kim może być ta osoba. A ja najchętniej powiedziałabym, że tą tajemniczą osobą jestem ja sama. Ale po co? Tylko ściągnę na siebie niepotrzebne zamieszanie, a nie mam zamiaru występować w telewizji. Teraz widzę, jak oni potrafią komuś zniszczyć życie i totalnie zmyślić tanią do przełknięcia historyjkę. Od dzisiaj, obiecałam sobie, że więcej nie obejrzę telewizji. Po tych przemyśleniach zasnęłam. Śnił mi się bardzo dziwny sen, co rzadko mi się zdarza. Stałam nad wodą, widziałam jak ktoś się topi, ale nie mogłam się ruszyć. Słyszałam krzyki jakiegoś chłopaka, a ja nic nie mogłam zrobić, tylko patrzyłam jak tonie.
       Ze snu wyrwało mnie głośne pikanie budzika, które oznaczało śniadanie. Powoli wstałam z łóżka, spoglądając na łóżko Lisy, które było puste.
- Lisa?!- zawołałam, myśląc, że jest w łazience. Jednak nie dobiegł mnie stamtąd żaden głos. Poszła już na śniadanie? Beze mnie? Ubrałam się, związałam włosy w kucyk i wyszłam z domku. Poszłam prosto do stołówki, w której za chwilę miało odbyć się śniadanie. Kiedy tam weszłam, nigdzie nie dostrzegłam Lisy, nawet przy "naszym" stoliku. Na śniadanie wzięłam sobie jak zwykle kanapki, jogurt i picie. Usiadłam dzisiaj sama, wsłuchując się jedynie w rozmowy innych.
- Hej.- ktoś zagadnął mnie od tyłu. Zauważyłam, że to Daniel, którego poznałam wczoraj.
- Musisz zawsze się tak skradać?- zapytałam z rozbawieniem.
- Wolne?- zapytał, wskazując na miejsce obok mnie. Kiwnęłam głową patrząc, jak chłopak siada. Teraz mogłam mu się trochę lepiej przyjrzeć. Miał jasną cerę, wydatne kości policzkowe i długi rzęsy, tak samo jak palce zresztą.
- Jesteś tutaj pierwszy raz?- zapytałam, chcąc nawiązać jakąś rozmowę.
- Nie...przyjeżdżam tu co rok. Moi rodzice mnie tu wysyłają.- powiedział jakby z niechęcią.
- Ale lubisz...śpiewać?- zapytałam.
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, ale w końcu westchnął.
- Nie za bardzo. Rodzice pchają mnie do tej pasji, bo uważają, ze jestem w tym dobry. Ale czy to lubię? Nie za bardzo.- zdziwiłam się jego odpowiedzią. Niektórzy wręcz marzą, żeby tu pojechać i mieć jakiś talent w zanadrzu. Ale szczerze mówiąc, nie miałabym ochoty być zmuszana przez rodziców do czegoś, co nawet mnie nie kręci. Po śniadaniu razem z Danielem poszłam na zajęcia, nadal rozglądając się za Lisą. Gdzie ona do cholery była? Po lekcjach nawet do niej dzwoniłam, ale oczywiście nie odbierała. Sama musiałam przesiedzieć w domku aż 4 następne godziny wyczekując na obiad. Kiedy przysiadłam na łóżku, zapisując coś w swoim notatniku usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Podniosłam wzrok, widząc jak niska blondynka wchodzi do środka.
- Gdzie ty do cholery byłaś?- obrzuciłam ją pytaniem zaraz po wejściu.
- Szukałyśmy Dylana.- odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic. Przez chwilę pomyślałam, ze tym nastolatkom naprawdę poprzewracało się w głowach, 5 godzin szukać jakiegoś debila, żeby dostać głupi podpis na kartce?
- My?- zapytałam.
- No tak...ma tutaj sporo fanek.- odparła siadając na łóżku.
- 5 godzin...- powiedziałam sama do siebie nie wierząc. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni, widząc, że mama dzwoni. Natychmiast odebrałam.
- Halo?- zapytałam.
- Córeczko...miałam ci powiedzieć, ale byłaś taka szczęśliwa, że tam jesteś...- zaczęła trochę niepewnie. Chciałam wrzasnąć "gadaj!" ale się powstrzymałam.- pamiętasz Chloe?- zapytała. Jak mogłabym nie pamiętać? To moja najlepsza przyjaciółka z podstawówki.
- Ta...- odpowiedziała krótko, jak najszybciej chcąc dostać odpowiedź.
- Właśnie wczoraj...zaginęła. - nagle świat zatrzymał się w miejscu.- Wszyscy jej szukają, ale nadal ani śladu.- już nie słuchałam mojej mamy, tylko pytań Lisy, które nie wiedziała co się dzieje. Chloe...zaginęła. Ta informacja jeszcze do mnie nie docierała, tym bardziej, że obiecałam jej spotkanie w te wakacje. Mieszkała trochę dalej ode mnie, bo wyprowadziła się kiedy miała 15 lat, właśnie w taki sposób nasza przyjaźń się zerwała. Po roku postanowiłyśmy jednak spotykać się regularnie i nasza znajomość znów odżyła. A teraz? Nie wiem co robić...
- Co jest?- Lisa miała zmarszczone czoło, przy czym trochę śmiesznie wyglądała, ale tym razem nie miałam ochoty na śmianie się.
- Znasz Chloe co nie?- zapytałam pełna nadziei, że odpowie tak.
- Ta...przedstawiałaś mi ją kiedyś.- odparła, chwilę się zastanawiając.
- Za...zaginęła- wymamrotałam tłumiąc gorycz w głosie. Miałam ochotę się rozpłakać, jak małe dziecko, ale czy to cokolwiek da? Czy płacz ma tutaj jakiś sens?
- Oh! Tak mi przykro Lucy!- zawołała, po czym podbiegła mnie przytulić. Tego mi było trzeba, ciepłego otulenia od przyjaciółki, pocieszenia, pobycia w ciszy i uspokojenia się. Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy, już dłużej nie mogłam tłumić łez, więc po prostu się rozpłakałam.

Dylan
        Przez resztę dnia siedziałem sam w domu, a to spowodowane tym, ze miałem zakaz gdziekolwiek wychodzić. Nie wiem czy to dlatego, że robię zbyt duże zamieszanie, czy po prostu za dużo plotek krąży o mnie w telewizji. Tak, już to widziałem. Ja i Lucy na plaży. Ci dziennikarze nieźle potrafią wymyślić całkiem niezłą, łatwą do uwierzenia historyjkę. 
Byłam naprawdę zły na te wszystkie media, ale i tak postanowiłem nie słuchać nikogo, więc wyszedłem z domku. Jeszcze do końca nie wiedziałem gdzie mam iść, ale tym razem założyłem okulary i kaptur, tak żeby nikt nie rozpoznał mnie po pierwszym spojrzeniu. Co prawda szło mi dobrze, mijałem ludzi, którzy nawet nie zwracali na mnie uwagi. Dotarłem do niewielkiej sali, w której stała gitara. Przysiadłem na małym krzesełku, kładąc gitarę na moim udzie. Zacząłem grac wolną balladę, przytupując jedną nogą. To moja najnowsza piosenka, którą wymyśliłem sam. Była tylko moja i świat nigdy miał się o niej nie dowiedzieć, jako o wielkim hicie roku. Kiedy grałem do środka weszła jakaś dziewczyna. Miała lekko kręcone, czarne włosy do ramion i bardzo szczupłą figurę.
- Oh...przeszkodziłam ci...- powiedziała robiąc skwaszoną minę.
- Nic nie szkodzi.- odpowiedziałem odkładając gitarę.
- Kogoś mi przypominasz...- powiedziała po chwili dokładnie mi się przyglądając.
- Serio?- zapytałem z uśmiechem. Starałem się jak najmniej przypominać siebie samego, ale czy to możliwe? Miałem jednego kumpla, który był zwyczajnym nastolatkiem i nazywał się Tyler Posey. Nie zamieniłbym go na nikogo innego, tylko on traktuje mnie tutaj na równi. No i po ostatniej wizycie w stołówce, mógłbym powiedzieć, że Lucy również traktuje mnie na równi.
- A tak w ogóle, jestem Crystal Reed.- przedstawiła się, podając mi rękę. Chwilę się zastanawiałem nad powiedzeniem mojego imienia oraz nazwiska.
- Tyler Posey.- odpowiedziałem z uśmiechem. Doszło do tego, że będę musiał podszywać się pod mojego najlepszego przyjaciela, co wcale nie wydawało się takie trudne, ale jednak było.
- Jesteś tu pierwszy raz?- zapytała, nadal się uśmiechając.
- Ta...no wiesz, lubię muzykę, zresztą sama słyszałaś.- powiedziałem wskazując na instrument, który leżał pod ścianą.
- Podobała mi się ta piosenka...była, w moim stylu.- powiedziała po chwili. Usiadła na ziemi pod ścianą, a ja zaraz obok niej. Poczułem się przez chwilę jak normalna osoba, mogąca porozmawiać o wszystkim z inną. To uczucie mi się spodobało.- Czy ty jesteś niewidomy?- spoglądała teraz na moje okulary.
- Y...- przez chwilę się zastanawiałem. Jeżeli powiem, że tak nigdy nie będę musiał ich zdejmować, a ona nie dowiedziałaby się kim jestem.- Tak. Ale staram sobie radzić sam.- uśmiechnąłem się do niej.

-----------------------------------------------------
Rozdziały idą mi jak krew z nosa ^_^ 
Jejku...no....staram się wplatać jak 
najwięcej Dylana i Lucy, ale na potem 
zostawiłam lepsze momenty. I jak wam się 
podoba? Dziękuję, że przeczytaliście poprzedni rozdział!
To bardzo motywujące :)