Dylan
Siedziałem u siebie w domu, a właściwie naszym. Odkąd Tyler przyjechał, tak jakby wprowadził się do mnie, co dziwniejsze, nawet nie pytając się o zgodę. No więc siedziałem na kanapie, wpatrując się jak mój przyjaciel gra na xboxie w jakąś grę o zombie. Co chwila krzyczał coś o najnowszym rekordzie, który pobił.
- Pocałowałem Lucy.- wypaliłem. Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale czułem się fantastycznie.
- Jasne, że tak....- zaśmiał się Tyler, ale zaraz potem odwrócił się w moją stronę.- Zaraz...co?!- wykrzyknął, ciesząc się jak dziecko. Myślałem, że zaraz rzuci padem o ścianę, ale całe szczęście tego nie zrobił.
- Mogłem ci nie mówić...- westchnąłem, przewracając oczami.
- Jaki jest dalszy plan twojego działania?- zapytał z powagą w głosie. Zamyśliłem się. Przez chwilę nie wiedziałem co mam właściwie odpowiedzieć.
- Nie wiem....bal?- zapytałem, spoglądając na reakcję Tyler'a.
- Zaprosiłeś ją?- zapytał, jakby chcąc się upewnić.
- Jeszcze nie, ale to zrobię.- odpowiedziałem. A może zrobię jej taką niespodziankę i spotkamy się dopiero na balu? W końcu to już jutro...nie aż tak dużo czasu. Może dam jej trochę przestrzeni? Dopiero teraz zorientowałem się, że kompletnie nie wiem jak się zachować w takiej sytuacji. Zażenowany poszedłem do kuchni, żeby się czegoś napić. Oparłem się o blat kuchenny, spoglądając na szklankę z sokiem.
- Zrobiłbyś mi kanapkę?- zawołał Tyler. - Proszę!- zawołał zaraz potem słodkim głosem. Zaśmiałem się, wyciągając z chlebaka dwie skibki chleba. Po chwili kanapka była skończona, a ja podszedłem do Tylera, żeby mu ją wręczyć. Chłopak wymruczał krótkie "dzięki", po czym wziął się za jedzenie.
- A jak tam Crystal?- zapytałem, chcąc zmienić już temat. Wiedziałem, że Tyler chyba coś do niej czuje, ale nie wiem czy próbował z nią porozmawiać. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby nie wiedział o czym mówię. Całe szczęście już wyznałem dziewczynie, że udawałem niewidomego Tyler'a Posey'a, a ona przyjęła to całkiem spokojnie.
- Crystal?- zapytał, mrużąc oczy.
Już miałem mu odpowiedzieć, kiedy ktoś zapukał do naszych drzwi. Z głębokim westchnięciem ruszyłem w ich stronę. Otworzyłem lekko drzwi, ale kiedy zauważyłem panią Thomson, otworzyłem je szerzej. W sumie rozmawiałem z organizatorką obozu tylko raz, na samym początku, a potem...po prostu tutaj byłem.
- Witam.- kobieta przywitała się wchodząc głębiej do domu. Poszedłem za nią, widząc, jak kieruje się do salonu.- Ja przyszłam w sprawie naszego finału.- powiedziała z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale ta kobieta zawsze wydawała się być...z twarzy niemiła. Nawet kiedy była uśmiechnięta, jej oczy zdradzały znudzenie.
- Ach, tak...- odparłem krótko, patrząc na Tyler'a, który siedział bez ruchu na kanapie.
- Jak wiesz, będziesz oceniał uczestników.- ciągnęła dalej, chodząc po domu.- Chciałabym, abyś coś dla mnie zrobił.- dodała po chwili. Zdziwiłem się, myśląc o najgorszych rzeczach.
- Niby co?- odparłem trochę niegrzecznie. Zmieniłem ton mojego głosu na bardziej poważny i oschły.
- Moja córka jeździ na ten obóz już od 3 lat i nigdy nie wygrała, a ty mógłbyś to zmienić.- powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, który nie do końca był szczery.
- Nie zrobię tego.- wyparowałem. Kobieta spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem. Tyler wstał z kanapy podchodząc do nas bliżej.
- Nie można okłamywać w tak ważnych konkursach.- powiedział, patrząc prosto w oczy kobiety. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Jeżeli tego nie zrobisz, jestem skłonna do zniszczenia twojej kariery. Nikt więcej nigdy nie będzie znał kogoś takiego jak Dylan O'Brien, a twoje piosenki pozostaną jedynie na marnych forach społecznościowych, na które nikt nie będzie wchodził.- pani Thomson mówiła te słowa przez zaciśnięte zęby, mierząc nas wrogim spojrzeniem.
- Powodzenia.- odparł Tyler. - Myśli pani, że można zmusić miliony nastolatków do przestania słuchania Dylana?- zapytał z podniesionym głosem. Chciałem coś dodać, ale zauważyłem, że organizatorka obozu zabiera głos.
- Uwierz, że potrafię to zrobić. Jestem bardzo wpływową osobą. Masz czas do zastanowienia, przecież finał jeszcze daleko.- powiedziała, idąc w kierunku wyjścia.
- Skoro jesteś taka wpływowa, dlaczego twoje córka nie jest znaną piosenkarką?!- zawołał Tyler. Zauważyłem jak pięści pani Thomson się zaciskając. Kobieta nic nie powiedziała, wychodząc z mieszkania. Spojrzałem bezradnie na Tylera, który zdawał się myśleć teraz o zupełnie czymś innych. Mój przyjaciel powoli odwrócił się w moją stronę, spojrzał na mnie trochę zmieszanym wzrokiem.
- Jakieś pomysły?- zapytałem z oburzeniem, idąc w stronę salonu. Usiadłem na kanapie, kompletnie nie wiedząc co robić.
- Nie wiem....bal?- zapytałem, spoglądając na reakcję Tyler'a.
- Zaprosiłeś ją?- zapytał, jakby chcąc się upewnić.
- Jeszcze nie, ale to zrobię.- odpowiedziałem. A może zrobię jej taką niespodziankę i spotkamy się dopiero na balu? W końcu to już jutro...nie aż tak dużo czasu. Może dam jej trochę przestrzeni? Dopiero teraz zorientowałem się, że kompletnie nie wiem jak się zachować w takiej sytuacji. Zażenowany poszedłem do kuchni, żeby się czegoś napić. Oparłem się o blat kuchenny, spoglądając na szklankę z sokiem.
- Zrobiłbyś mi kanapkę?- zawołał Tyler. - Proszę!- zawołał zaraz potem słodkim głosem. Zaśmiałem się, wyciągając z chlebaka dwie skibki chleba. Po chwili kanapka była skończona, a ja podszedłem do Tylera, żeby mu ją wręczyć. Chłopak wymruczał krótkie "dzięki", po czym wziął się za jedzenie.
- A jak tam Crystal?- zapytałem, chcąc zmienić już temat. Wiedziałem, że Tyler chyba coś do niej czuje, ale nie wiem czy próbował z nią porozmawiać. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby nie wiedział o czym mówię. Całe szczęście już wyznałem dziewczynie, że udawałem niewidomego Tyler'a Posey'a, a ona przyjęła to całkiem spokojnie.
- Crystal?- zapytał, mrużąc oczy.
Już miałem mu odpowiedzieć, kiedy ktoś zapukał do naszych drzwi. Z głębokim westchnięciem ruszyłem w ich stronę. Otworzyłem lekko drzwi, ale kiedy zauważyłem panią Thomson, otworzyłem je szerzej. W sumie rozmawiałem z organizatorką obozu tylko raz, na samym początku, a potem...po prostu tutaj byłem.
- Witam.- kobieta przywitała się wchodząc głębiej do domu. Poszedłem za nią, widząc, jak kieruje się do salonu.- Ja przyszłam w sprawie naszego finału.- powiedziała z uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale ta kobieta zawsze wydawała się być...z twarzy niemiła. Nawet kiedy była uśmiechnięta, jej oczy zdradzały znudzenie.
- Ach, tak...- odparłem krótko, patrząc na Tyler'a, który siedział bez ruchu na kanapie.
- Jak wiesz, będziesz oceniał uczestników.- ciągnęła dalej, chodząc po domu.- Chciałabym, abyś coś dla mnie zrobił.- dodała po chwili. Zdziwiłem się, myśląc o najgorszych rzeczach.
- Niby co?- odparłem trochę niegrzecznie. Zmieniłem ton mojego głosu na bardziej poważny i oschły.
- Moja córka jeździ na ten obóz już od 3 lat i nigdy nie wygrała, a ty mógłbyś to zmienić.- powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, który nie do końca był szczery.
- Nie zrobię tego.- wyparowałem. Kobieta spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem. Tyler wstał z kanapy podchodząc do nas bliżej.
- Nie można okłamywać w tak ważnych konkursach.- powiedział, patrząc prosto w oczy kobiety. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Jeżeli tego nie zrobisz, jestem skłonna do zniszczenia twojej kariery. Nikt więcej nigdy nie będzie znał kogoś takiego jak Dylan O'Brien, a twoje piosenki pozostaną jedynie na marnych forach społecznościowych, na które nikt nie będzie wchodził.- pani Thomson mówiła te słowa przez zaciśnięte zęby, mierząc nas wrogim spojrzeniem.
- Powodzenia.- odparł Tyler. - Myśli pani, że można zmusić miliony nastolatków do przestania słuchania Dylana?- zapytał z podniesionym głosem. Chciałem coś dodać, ale zauważyłem, że organizatorka obozu zabiera głos.
- Uwierz, że potrafię to zrobić. Jestem bardzo wpływową osobą. Masz czas do zastanowienia, przecież finał jeszcze daleko.- powiedziała, idąc w kierunku wyjścia.
- Skoro jesteś taka wpływowa, dlaczego twoje córka nie jest znaną piosenkarką?!- zawołał Tyler. Zauważyłem jak pięści pani Thomson się zaciskając. Kobieta nic nie powiedziała, wychodząc z mieszkania. Spojrzałem bezradnie na Tylera, który zdawał się myśleć teraz o zupełnie czymś innych. Mój przyjaciel powoli odwrócił się w moją stronę, spojrzał na mnie trochę zmieszanym wzrokiem.
- Jakieś pomysły?- zapytałem z oburzeniem, idąc w stronę salonu. Usiadłem na kanapie, kompletnie nie wiedząc co robić.
Lucy
Tylko spokojnie. Uspokój się. Powtarzałam te słowa w myślach, stojąc przed lustrem. I co ja mam teraz zrobić? Dylan się nie oddzywa, a ja...jestem kompletnie załamana. Chyba zaraz oszaleje. Lisa siedziała tuż za mną, na łóżku, patrząc na mnie dziwacznie. Starałam ułożyć sobie włosy, ale nic mi nie wychodziło. Zdenerwowana rozpuściłam je. Wszystkie brązowe fale opadły na ramiona. Jeszcze raz spojrzałam na swoją twarz. Była smukła, jakby wymęczona, trochę blada. Westchnęłam obracając się do przyjaciółki. Ona też wydawała się być trochę zdenerwowana, jakby nie mówił mi wszystkiego. Spojrzałam na nią podejrzliwie, ale kiedy Lisa uśmiechnęła się do mnie, moje obawy zniknęły. Nagle usłyszałam pukanie do naszych drzwi. Na chwilę wstrzymałam oddech, nawet nie wiedząc, że to robię. Podeszłam do drzwi, powoli je otwierając. Jednak to nie był Dylan, tylko Crystal, która rozweselona stała w progu.
- Wpuścicie mnie, czy będę tu tak stać?- zapytała ze śmiechem. Szybkim gestem zaprosiłam ją do środka, nic nie mówiąc. Lisa wpatrywała się we mnie, rzucając mi rozpaczliwe spojrzenia.- Co się stało?- Crystal podeszła do mnie, chwytając za moje ramię.
- Coś się stało pomiędzy mną a Dylanem.- powiedziałam cicho.
- Jesteście parą?!- Crystal uśmiechnęła się szeroko, przytulając mnie.
- Nie....nie wiem.- powiedziałam trochę zmieszana. Jednak Crystal mnie już nie słuchała. Cieszyła się jak dziecko, które dostaje lizaka.
- Będzie świetnie! Możemy iść na podwójną randkę...ty i Dylan, ja i Tyler.- jednak Crystal urwała raptownie.
- Ty i Tyler?- zapytałam unosząc brew. Zauważyłam jak policzki dziewczyny robią się bardziej czerwone. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na Crystal.
- E...tak jakby.- odparła. Zaśmiałam się. Spojrzałam w bok, na łóżko, na którym powinna siedzieć Lisa. Jednak nie było jej tak, nawet nie zauważyłam kiedy wyszła.
- Lisa?- zapytałam, rozglądając się po domku. Jednak nikt mi nie odpowiadał. Wzruszyłam ramionami. Czułam, że to niepodobne do Lisy, już od samego rana wydawała mi się być dziwna. Jakby coś ukrywała. Wyszłam na dwór, żeby zobaczyć, czy przypadkiem tam nie stoi. Jednak było tutaj pusto, jedynie w innych domkach, ktoś siedział na schodach. Crystal wyszła za mną, również trochę zdenerwowana. To niepodobne do Lisy. Powinna zacząć skakać i cieszyć się z tego, że Dylan mnie pocałował, a Crystal zaczęła kręcić z Tyler'em.
- Muszę ją znaleźć, coś jest nie tak.- powiedziałam do Crystal.
- Idę z tobą.- odparła. Ruszyłyśmy w kierunku sali do ćwiczeń. Przez chwilę szłyśmy w milczeniu. Rozglądałyśmy się, jednak nigdzie nie było widać ani śladu Lisy. Już miałam się poddawać, kiedy Crystal klepnęła mnie w ramię. Podniosłam głowę, patrząc na nią wyczekująco.
- Słyszysz?- zapytała. Wsłuchałam się uważnie, już po chwili zaczęły docierać do mnie ciche dźwięki fortepianu i gitary?
- To chyba z tego pomieszczenia.- wskazałam na małą salę, w której byłam tylko 3 razy na ćwiczeniach. Razem z Crystal podeszłyśmy bliżej. To co usłyszałam zdziwiło mnie, ale równocześnie zdenerwowało. Ktoś po raz kolejny śpiewał moją piosenkę, a właściwie było to parę osób. Teraz byłam już pewna, że to moja piosenka.
- To moja piosenka, już słyszałam jak ją kiedyś śpiewali.- szepnęłam do Crystal. Kiedy dziewczyna to usłyszała, zrobiła się równie wściekła. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna wbiegła na salę. Szybkim krokiem ruszyłam za nią.
- Co wy robicie?!- krzyknęła. Rozejrzałam się po osobach, które to śpiewały. Hm...to chyba była Victoria i Cleo, a tej trzeciej nie kojarzę. A na gitarze grała...Lisa? Spojrzałam na nią pełnym wyrzutem spojrzenia. - To nie wasza piosenka! A ty...- Crystal spojrzała na Lisę.
- Jesteś najgorszą przyjaciółką.- dokończyłam, wybiegając z sali. Nie wiem co działo się tam dalej, ale słyszałam podniesiony głos Crystal i tłumaczenie się dziewczyn. Zaczęłam biec prosto przed siebie. Nawet nie wiem kiedy dotarłam do altany, którą pokazał mi Dylan. To tutaj...pocałowaliśmy się. Rozejrzałam się. Crystal najwyraźniej za mną nie pobiegła, więc mogłam chociaż być sama. Ucieszyłam się, ale jednocześnie byłam zdruzgotana. Jedna przyjaciółka zaginęła, druga mnie zdradziła. Dlaczego cały świat odwrócił się przeciwko mnie? Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Szybkim ruchem ręki otarłam łzy, cieknące po policzkach. Pewnie moje oczy i tak zdradzały, że płakałam.
- Lucy?- usłyszałam głos Daniela. - Coś się stało?- zapytał, siadając obok mnie.
- To tylko kłótnia z Lisą.- odparłam krótko, a potem postarałam się uśmiechnąć.
- Masz dzisiaj ochotę przećwiczyć naszą piosenkę?- zapytał.
Nie miałam ochoty na nic, ale tak naprawdę, musiałam się zgodzić.
- Jasne.- powiedziałam.
Reszta popołudnia minęła właśnie na śpiewaniu. Daniel przynajmniej nie dopytywał miliony razy "co jest nie tak", tylko siedział cicho, co mi bardzo sprzyjało.
Potem zgodnie z ustaloną karą poszłam sprzątać stołówkę. Nadal nienawidziłam Kate, za to, że muszę to robić i nie mogę iść na bal. Jednak przy tym myciu podłogi można było się nieźle odstresować. Był wieczór. Wszyscy siedzieli już w swoich domkach, więc prawie nikogo nie było słychać. Na dworze było ciemno, trochę światła dawały jedynie lampy posadzone przy drodze.
Kiedy wychodziłam, zamknęłam za sobą stołówkę. Nagle usłyszałam telefon. Szybko odebrałam, gdyż zauważyłam numer mamy.
- Halo?- zapytałam.
- Córeczko...- moja mama płakała. Poczułam jak wszystkie mięśnie w moim ciele napinają się i wcale nie chcą odpuszczać.- Chloe...ona...znaleźli ciało..i ja...oh! Tak mi przykro!- powiedziała nadal szlochając.
Lekko odsunęłam telefon od ucha i zaczęłam szlochać. To wszystko jeszcze do mnie nie dochodziło. To...tak szybko. Słyszałam jeszcze ciche głosy mojej mamy, która nadal starała się ze mną skontaktować. W końcu wcisnęłam czerwoną słuchawkę i pobiegłam.
- Lucy?- usłyszałam głos Daniela. - Coś się stało?- zapytał, siadając obok mnie.
- To tylko kłótnia z Lisą.- odparłam krótko, a potem postarałam się uśmiechnąć.
- Masz dzisiaj ochotę przećwiczyć naszą piosenkę?- zapytał.
Nie miałam ochoty na nic, ale tak naprawdę, musiałam się zgodzić.
- Jasne.- powiedziałam.
Reszta popołudnia minęła właśnie na śpiewaniu. Daniel przynajmniej nie dopytywał miliony razy "co jest nie tak", tylko siedział cicho, co mi bardzo sprzyjało.
Potem zgodnie z ustaloną karą poszłam sprzątać stołówkę. Nadal nienawidziłam Kate, za to, że muszę to robić i nie mogę iść na bal. Jednak przy tym myciu podłogi można było się nieźle odstresować. Był wieczór. Wszyscy siedzieli już w swoich domkach, więc prawie nikogo nie było słychać. Na dworze było ciemno, trochę światła dawały jedynie lampy posadzone przy drodze.
Kiedy wychodziłam, zamknęłam za sobą stołówkę. Nagle usłyszałam telefon. Szybko odebrałam, gdyż zauważyłam numer mamy.
- Halo?- zapytałam.
- Córeczko...- moja mama płakała. Poczułam jak wszystkie mięśnie w moim ciele napinają się i wcale nie chcą odpuszczać.- Chloe...ona...znaleźli ciało..i ja...oh! Tak mi przykro!- powiedziała nadal szlochając.
Lekko odsunęłam telefon od ucha i zaczęłam szlochać. To wszystko jeszcze do mnie nie dochodziło. To...tak szybko. Słyszałam jeszcze ciche głosy mojej mamy, która nadal starała się ze mną skontaktować. W końcu wcisnęłam czerwoną słuchawkę i pobiegłam.
Dylan
Siedziałem u siebie na kanapie, wlepiając oczy w telewizor. Byłem głodny, ale prawdę mówiąc nie chciało mi się podejść do lodówki. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Szybko poszedłem je otworzyć. W progu stała Lucy. Jej twarz zalana była łzami. Oczy były spuchnięte, a policzki lekko czerwone.
- Chloe nie żyje.- wyszeptała.
Nie oddzywając się, przyciągnąłem ją do siebie. Pogłaskałem ją po głowie, jednocześnie masując po plecach. Potem zaprowadziłem ją na moją kanapę.
Lucy siedziała na niej, a jej nogi były położone na moich kolanach. Jej głowa leżała na mojej klatce piersiowej. Dziewczyna przestała już płakać, ale nadal nic nie mówiła, ja także. Jednak poczułem, że muszę przerwać tą ciszę.
- Tak strasznie mi przykro.- wyszeptałem jej do ucha.
Lucy nawet się nie poruszyła. Spojrzałem na nią i dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna śpi. Lekki uśmiech wyskoczył na mojej twarzy. Objąłem ją i poszedłem do pokoju. Następnie ułożyłem na łóżku i przykryłem kołdrą. Ja sam natomiast ułożyłem się na fotelu, okrywając się kocem.
Lucy
Obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Na moich policzkach znajdowały się zaschnięte łzy a oczy nie były już takie spuchnięte. Taką miałam nadzieję. Przekręciłam się na łóżku i dopiero teraz zauważyłam, że nie jestem u siebie. Usiadłam rozglądając się po pokoju. Dylan spał na fotelu. Wyglądał całkiem zabawnie, kiedy nic nie mówił i miał zamknięte oczy. Odkryłam kołdrę widząc, że jestem przebrana w trochę dużą koszulkę. Do głowy przyszło mi tylko jedno pytanie "Kto mnie przebrał?". Znów zerknęłam na O'Brien'a, który nawet się nie poruszył. Po cichu wstałam, starając się jak najbardziej naciągnąć bluzkę na tyłek. Na szafce znajdowały się jakieś zdjęcia. Podeszłam bliżej. Na wszystkich był Dylan, chyba z rodzicami. O'Brien miał może 6 lat i wyglądał naprawdę uroczo. Jego mama śmiała się wesoło, podobnie jak tata. Całkiem zgrana z nich rodzina. Na kolejnym stał jeszcze jeden chłopiec. Czyżby to Tyler. Był nawet podobny do niego, ale mogło mi się tylko wydawać. Na kolejnym zdjęciu stał tylko jakiś mężczyzna. To chyba ten tata Dylana z pozostałych fotografii.
- To właśnie on.- omal nie podskoczyłam, słysząc głos Dylana.
- Twój tata?- zapytałam.
Przypomniałam sobie, jak chłopak mówił, że jego tata nie żyje, jednak nie podał żadnego powodu.
- Tak...- odpowiedział cicho.- Był chory, miał raka. Kiedy miałam 10 lat on...zmarł. Wiesz, że moja mama się załamała. Przez tydzień nie wyszła z pokoju, więc byłem zdany tylko na naszą sąsiadkę, która wtedy przychodziła, żeby jakoś się mną zająć. A potem...zaczęło nam brakować pieniędzy. Tylko mama pracowała, a rachunki coraz bardziej się zwiększały. W dodatku mieliśmy jeszcze do spłacenia jakieś stare długi zapożyczone przez ojca.- Dylan na moment przerwał, ale zaraz potem mówił dalej.- Zacząłem grać na ulicy, wykładając kapelusz, żeby ludzie wrzucali do niego pieniądze. Miałem wtedy 12 lat. Potem spodobało mi się to i...chciałem to robić. Poszedłem się uczyć w tym kierunku. Pewnego dnia na ulicy dostrzegł mnie jakiś menadżer. To właśnie dzięki niemu stoję tutaj dzisiaj...i jestem tym kim jestem.- powiedział.
Tak naprawdę nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, ale wiedziałam, że to musi być coś mądrego.
- Zawsze myślałam, że twoje życie już od młodości było...świetne.- odpowiedziałam.
Dylan tylko wzruszył ramionami. Między nami nastała cisza, która trwała już o wiele za długo.
- Em...to ja...pójdę się ubrać.- powiedziałam, biorąc swoje rzeczy i wychodząc z pokoju.
- Czekaj.- Dylan chwycił mnie za rękę.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Pocałunek był krótki, ale wspaniały.
No to...wreszcie coś napisałam.
Dziękuję bardzo Oli z grupy Psychofani Dylana
za zmotywowanie mnie do dalszego czytania. Mam
nadzieję, że rozdział wam się spodobał c:
Jeżeli ktoś wolałby czytać na wattpadzie to zapraszam
Świetny :)
OdpowiedzUsuń