sobota, 25 lipca 2015

Rozdział VII

Lucy
Pocałunek Dylana nie zakończył się tylko na jednym, małym dotknięciu się wargami. Chłopak coraz bardziej zatapiał we mnie swoje usta, wplatając ręce w moje włosy. Dylan posunął mnie parę kroków w tył, po czym ułożył na łóżku. Zaczął całować również moją szyję. Bardzo podobało mi się to zachowanie. Poczułam ciepłe ręce chłopaka, tym razem na biodrach. Przesuwały się coraz niżej. Ja natomiast usilnie starałam się ściągnąć koszulkę Dylana. Kiedy już to zrobiłam, przyłożyłam ręce do jego nagiego ciała. Zauważyłam jak kąciki ust chłopaka wykrzywiają się w uśmiechu.
- Lucy...- wyszeptał chłopak, między pocałunkami.
- Tak?- zapytałam, lekko się odsuwając.
- Zależy mi na tobie. Zależy tak, jak jeszcze na nikim innym.- wyszeptał, a potem znów wrócił do pocałunków.

*
W końcu razem z Dylanem wyszłam z pokoju. Byłam już ubrana i czułam, że muszę wracać do domku. Chociaż wcale nie miałam ochoty na rozmowy z Lisą. O samym myśleniu o przyjaciółce, która mnie zdradziła, rozbolał mnie brzuch. 
- Coś nie tak?- zapytał Dylan, widząc moją minę.
- Nie...muszę wracać do domu. Muszę przesiedzieć w domu ten czas, kiedy wszyscy będą świetnie bawić się na balu.- pożaliłam się. 
- Jasne. Ja też nie idę.- odparł chłopak, lekko się uśmiechając. 
Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Jeszcze niedawno przyjechałam na obóz, następnego dnia poznałam Dylan'a, a teraz jesteśmy już tak jakby parą. Nie...to niemożliwe. Kiedy wyszłam z domu Dylana, udałam się w stronę swojego własnego. Modliłam się, żeby w środku nie było Lisy, ale miałam na to marne szanse. Kiedy weszłam do środka, blondynka siedziała na kanapie. Jednak wcale nie wyglądała na zdruzgotaną. Praktycznie wcale nie zauważyła tego, że tutaj weszłam. Chciałam na nią krzyczeć, ale się opanowałam. Lisa ukradła mi piosenkę, a teraz nawet nie stara się przepraszać. Omijając ją, podeszłam do łóżka. Zobaczyłam, że leżą na nim torby z moimi rzeczami.
- Lisa, co ty do cholery wyprawiasz?- zapytałam zdezorientowana.
- Wyprowadzasz się.- oznajmiła. 
- Ja? To ty ukradłaś moją piosenkę! To ja cię nienawidzę i to ty powinnaś stąd wyjść!- krzyknęłam. Nie wytrzymałam. 
- Wiesz co? Nigdy nie miałam cię za prawdziwą przyjaciółkę. Zawsze byłaś taka...fałszywa.- powiedziała przez zaciśnięte zęby. 
Zabrałam z łóżka swoje rzeczy i wyszłam z domku. Udałam się prosto do Crystal. Jedynej osoby, która mi pomoże. Wiedziałam też, że dziewczyna ma jedno łóżko wolne, gdyż Kira musiała wyjechać. Mogłabym tam zamieszkać. W sumie tylko to teraz przychodziło mi do głowy. 
Kiedy stanęłam przed drzwiami, Reed wydawała się być zaskoczona, ale szybko wpuściła mnie do środka. 
- Mogłabym tu zamieszkać?- zapytałam.
- Jasne!- wykrzyknęła Holland, która siedziała na łóżku.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, po czym rozpakowałam swoje rzeczy. W torbie znalazł się też mój notatnik z piosenkami. Lisa chętnie by go sobie zatrzymała. Chciało mi się spać, to w sumie dobrze. Dziewczyny pójdą na bal, a ja zostanę tutaj sama, jak palec. 
- W co się ubieracie na bal?- zapytałam. 
Dziewczyny od razu zaczęły pokazywać mi kreacje. Chyba miały je wybrane już od tygodnia. 
Po krótkim czasie ubrały się w nie. Crystal świetnie wyglądała w swojej krwisto-czerwonej sukience, a Holland świetnie prezentowała się w turkusowej, zwiewnej sukience. Trochę im zazdrościłam. Sama chętnie poszłabym na ten bal, ale co mogłam poradzić? Nie. Nie będę bawić się w Kopciuszka. Chociaż Dylan jako książę...może bym się skusiła. Po tych rozmyśleniach, Crystal oznajmiła, że muszą wyjść i że mam się trzymać. Westchnęłam ciężko, spoglądając przez okno. Zauważyłam dużo ludzi, kierujących się w stronę stołówki. To właśnie tam miał odbyć się bal, dlatego też dzisiaj byłam zwolniona ze sprzątania. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Omal nie dostałam zawału, ale szybko poszłam je otworzyć. W progu stał Dylan. Uśmiechał się łobuzersko, co nie wróżyło zbyt dobrze. Spojrzałam na niego pytająco. 
- Lisa powiedziała mi, że tu mieszkasz.- oznajmił. 
- I...?- zapytałam.
- Idziemy na bal.- oznajmił wesoło chłopak. 
Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie miałam wstępu na bal, a chłopak o tym wiedział, więc co on planował zrobić. 
- A tak naprawdę zabieram cię na spacer.- powiedział. Uspokoiłam się trochę, chwytając chłopaka za rękę. 
Poszliśmy w nasze ulubione miejsce, a mianowicie altanę, znajdującą się na wodzie. Nocą wyglądała jeszcze piękniej. Kwiaty oświetlały małe lampki, które odbijały się też od wody. Z oddali słychać było muzykę z balu. Dylan chwycił mnie w pasie. 
- Zatańczysz?- zapytał. 
Nigdy nie tańczyłam. Tak. Wiem, że to może wydawać się żenujące, ale naprawdę nigdy tego nie robiłam. 
- Nie wiem, czy umiem.- powiedziałam. 
Dylan uśmiechnął się, po czym chwycił za moje ręce. Ułożył je sobie na szyi, po czym, po raz kolejny chwycił mnie w pasie. Zaczęliśmy kręcić się powoli w kółko. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, wsłuchując się w jego bicie serca. 


*
Może to dziwne, ale kiedy się obudziłam, nadal byłam na altanie. Byłam oparta o ramię Dylan'a, który nadal spał. Był już ranek, a ja poczułam, że każda część mojego ciała krzyczy "pomocy!". Powoli odsunęłam głowę, spoglądając na chłopaka. Widać, że głęboko zasnął. Potrząsnęłam go lekko za ramię. Kiedy Dylan się obudził, rozejrzał się dookoła. Był widocznie tak samo zdezorientowany, co ja. 
- Co my do cholery tu robimy?- zapytał, pocierając oczy. 
- Nie mam pojęcia.- odparłam, śmiejąc się. 
Kiedy jednak tylko przypomniała mi się Chloe, zamilkłam. Przypomniało mi się, że nie zadzwoniłam do mojej mamy ani razu od tego co się stało. Ona też musiała cierpieć, a ja zostawiłam ją samą. Poczułam ukłucie w okolicach brzucha. Chciałam teraz jak najszybciej dostać się do domu Crystal, że zadzwonić do niej i wszystko powiedzieć. 
- Powinniśmy wracać.- odezwał się Dylan.- Niedługo śniadanie, więc ludzie zaczną chodzić.- dodał po chwili zrezygnowany. 
- Dlaczego się przed nimi chowasz?- zapytałam cicho.
- Widziałaś te wszystkie artykuły w gazetach i w telewizji? Właśnie tego mam dosyć. Słuchaj...na początku wcale nie chciałem jechać na ten obóz, ale...teraz tego nie żałuję.- spojrzał na mnie, z lekkim uśmiechem na twarzy.- Wracajmy.- powiedział ponownie.
Tym razem posłuchałam i wstałam z miejsca. Poczułam, jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa, ale dźwignęłam się na nich i w jakiś sposób przeszłam mały kawałek. Dylan pożegnał mnie po krótkim czasie i sam poszedł do domu. Kiedy tylko wpadłam do naszego domku, zastałam Crystal i Holland śpiące na pół. Reed od razu się ocknęła, patrząc na mnie dziwnie, ale jednocześnie z podekscytowaniem. 
- Byłaś z Dylanem?- zapytała. Jej oczy były błyszczące z podniecenia.
- Ta...ale teraz muszę zadzwonić do mamy.- powiedziałam szybko, nie chcąc zdradzać szczegółów. 
Kiedy tylko zerknęłam w telefon, zauważyłam 5 nieodebranych połączeń od mamy.Musiała się denerwować. Wybrałam numer do niej  i połączyłam się. Musiałam odczekać chwilę zanim odebrała. 
- Tak się martwiłam! Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?- zapytała. 
- Tak mamo...Chloe to była moja przyjaciółka i ja...nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Ale teraz jestem już gotowa. Możesz mi powiedzieć, dlaczego ona umarła?- zapytałam prawie szeptem, tłumiąc łzy.
- Chciałabym, ale nikt nic nie wie. Obok niej znaleźli tylko wybite szkło i...krew.- powiedziała mama.
- Ale policja nadal szuka? Tak?- dopytywałam.
- Starają się...jeżeli chcesz możesz wrócić do domu.- zaproponowała.
Wrócić do domu? Z jednej strony chętnie bym to zrobiła, ale Dylan. Nawet nie myślałam o tym, że pod koniec obozu będę musiała się z nim rozstać. Wróci on do swojego życia gwiazdy, a ja znów pójdę do szkoły i będę...szarą dziewczyną, którą nikt się nie interesuje. 
- Nie...zostanę. Muszę wygrać ten finał.- siliłam się na uśmiech.
- Powodzenia.- powiedziała mam po czym rozłączyła się. 


Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje rozdziały c: 
Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następny.
Proszę również o gwiazdki i komentarze. Jeżeli też coś 
piszecie, chętnie poczytam :) 
Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz