sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział III

  Lucy
          Ten obóz jest naprawdę świetny,  wszyscy są tacy zgrani, rozśpiewani, a ja coraz bardziej mam wrażenie, że tu nie pasuje. Odkąd tu jestem nie rozmawiałam jeszcze z żadną osobą oprócz Dylana, który uciekł po 2 minutach i Lisą, którą znałam już wcześniej. A, jest jeszcze Daniel. Nadal dręczy mnie to zaginięcie Chloe, co z nią się teraz dzieje? Jest bezpieczna? Powinnam teraz myśleć o mojej piosence, którą zaśpiewam na koniec, ale nie mogę. Po prostu nie daję rady. Przez całą noc nie spałam, myśląc o Chloe. Tak bardzo mi jej brakuje, boję się o nią. Jeżeli coś jej się stanie, nie wiem co zrobię. To jedyna taka przyjaciółka. Jest też Lisa, ale Chloe to już długoletnia przyjaźń. Właśnie szłam na śniadanie sama, ponieważ Lisa ranem strasznie źle się czuła. Usiadłam przy stoliku, wpatrując się w telefon. Może mama zadzwoni...może powie, że Chloe odnaleziono, ze wszystko dobrze... Jednak nikt nie dawał żadnego znaku życia. Westchnęłam, spoglądając na kolejkę po śniadanie. Była dosyć dużo osób, więc stwierdziłam, że poczekam tutaj.
- Siemka.- usłyszałam głos Daniela, który usiadł obok mnie.- A ty nic nie jesz?- spojrzał na puste miejsce stołu na przeciwko mnie. Rzucił w moją stronę jabłko, a ja je złapałam.- Masz i tak ich nie lubię.- odparł z uśmiechem.
- Dzięki.- powiedziałam. Ugryzłam pierwszy kęs, trochę niechętnie.
- Co się stało? Wyglądasz...gorzej niż źle.- powiedział spoglądając na moje opadnięte powieki.
- Nie mogłam spać.- powiedziałam.
- Hałasy ze wczorajszej imprezy?- zapytał z uśmiechem.
- Jakiej imprezy?- zapytałam. Dopiero teraz dowiedziałam się, że coś organizowali. Jak zwykle nie zostałam zaproszona.
- Zaprosili wszystkich, no może z wyjątkiem paru osób.- spojrzał na mnie ze współczuciem.- Nawet Dylan się pojawił, ale tylko na chwilę.- odparł po chwili. - Szkoda, nie zdążyłem z nim pogadać.- powiedział ze smutkiem, ale zaraz się uśmiechnął.
- Mnie najwidoczniej nie chcieli.- powiedziałam ze zgrozą w głosie. Kto to organizował w ogóle? Pewnie jakaś idiotka, która...- nie dokończyłam zdania.
- Która stoi za tobą.- usłyszałam ostry głos dziewczyny, przez którą musiałam sprzątać stołówkę. Dopiero niedawno dowiedziałam się od Lisy, że ma na imię Kate i jest suką. Ale co z tego? I tak wszyscy ją lubili, bo jej matką była organizatorka obozu. Odwróciłam głowę, patrząc na jej przeszywający mnie wzrok.- Czyżbyś miała ochotę jeszcze raz sprzątać stołówkę?- zapytała z lekkim uśmieszkiem na twarzy.- Nic nie odpowiedziałam zachowując kamienną twarz. Nie dam jakiejś zołzie zdekoncentrować się.
- Kate? Jakiś problem?- jej mama podeszła do nas, uśmiechając się do swojej córki.
- Mamusiu, ta dziewczyna...- wskazała gestem ręki na mnie.- Znów mi dokuczała.- po tych słowach Kate, skojarzyło mi się małe dziecko w przedszkolu, które właśnie pobiło się z koleżanką o lalkę.
- Hm... za karę- spojrzała na mnie, mrużąc oczy.- codziennie będziesz zostawać sprzątać stołówkę. Od jutra zaczynasz.  I nie masz wstępu na bal, który odbędzie się za tydzień.- kiedy pani Thomson i jej córka odeszły uśmiechnięte, położyłam twarz na stole.
- Wcale nie miałam ochoty iść na żaden głupi bal.- mruknęłam z twarzą w dłoniach. Poczułam jak Daniel klepie mnie po plecach.
- Nie martw się...bale nigdy nie były takie fajne.- powiedział, chociaż wiedziałam, że kłamał. Na tym obozie tak naprawdę nie zrobiłam jeszcze niczego, co mogłoby mnie zabawić.
- Jasne...chyba już pójdę. Straciłam ochotę na jedzenie.- powiedziała, wzięłam moją torbę, po czym wyszłam. Miałam ochotę pobyć sama, z dala od ludzi. Pomyślałam o miejscu, które najbardziej nadawałoby się na pomyślenie. Udałam się na plażę, gdzie było najmniej ludzi.

Dylan
      Po wczorajszej imprezie cały czas bolała mnie głowa. Szkoda tylko, że byłem tam zaledwie godzinę. Nawet nie wiem kto ją organizował, ale było całkiem fajnie. Ranem znów zjadłem obiad sam, w swoim domu. Potem rozmawiałem z mamą, a teraz... myślę o dziewczynie, którą spotkałem wczoraj. O tym, że ją okłamałem. Czuję się z tym źle, ale sprawia mi to też radość. Crystal naprawdę przez moje okulary i kaptur nie zauważyła kim jestem. Tym bardziej, że powiedziałam, że jestem niewidomy i mam na imię Tayler. Udawałem mojego najlepszego przyjaciela. Właśnie szedłem wzdłuż wąskiej ścieżki, kiedy nagle kogoś zauważyłem. Lucy siedziała na trawie, pisząc coś w jakimś notatniku. Uśmiech sam powrócił na moją twarz, kiedy tylko ją zobaczyłem. Po cichu pobiegłem w jej stronę, tak żeby mnie nie usłyszała. Niczego nie spodziewająca się dziewczyna na mój okrzyk "buu" podskoczyła z wrażenia.
- Znowu ty?- zapytała rozdrażniona.
- Nie odpowiada ci moje towarzystwo?- zapytałem, udając smutnego. Lucy uśmiechnęła się lekko, ale zaraz spoważniała.- Co tam piszesz?- wyjąłem jej z ręki notatnik, przeglądając pierwsze strony. Dziewczyna szybko wstała krzycząc, że mam jej oddać.- To twoje piosenki?- zapytałem, śledząc tekst, który był naprawdę dobry.
- Może.- odparła cicho. Pod wpływem wiatru, mój kaptur zsunął się z głowy.- Daj mi to...muszę już iść.- powiedziała, chcąc zabrać mi notatnik. Szybkim gestem odsunąłem rękę, uśmiechając się.
- Musisz sama go odebrać.- zaśmiałem się, po czym popędziłem wzdłuż plaży. Zauważyłem, że Lucy biegnie zaraz za mną, śmiejąc się. Wbiegłem na mały mostek, wymachując notatnikiem.
- Dawaj to!- Lucy niechcący szturchnęła moją rękę, w związku z czym dziennik wypadł prosto do wody.- Nie!- krzyknęła, po czym podbiegła do barierki mostku. Nie zastanawiając się dłużej, po prostu wskoczyłem do wody. Kiedy go wyciągałem, nawet nie zauważyłem, że zgubiłem moje okulary. Początkowo próbowałem je odszukać, ale widząc zniecierpliwienie Lucy, wyszedłem.
- Super...jest cały mokry.- powiedziała, odbierając mi notatnik. Rzeczywiście, prawie rozpadał się na kawałki, a tekst stawał się coraz mniej czytelny.
- Przepraszam...to...- zacząłem się tłumaczyć.
- Daj mi już spokój.- powiedziała zdenerwowana. Poszła wzdłuż mostku, znów na brzeg. Potem chwyciła swoją torbę z trawy i zaczęła kierować się do domków.
- Hej! Luc!- zawołałem za nią, jednak dziewczyna nie chciała się odwracać. Westchnąłem, chowając twarz w ręce. Dopiero teraz zorientowałem się, że minęło śniadanie, a ja teraz muszę w jakiś sposób, niezauważalnie wrócić do domku. Szybko pobiegłem w stronę Lucy, która już prawie wychodziła z plaży.
- Czego chcesz?!- krzyknęła. Na jej policzkach zauważyłem łzy.
- Hej, czy ty...płaczesz?- złapałem ją za ramię.
- Nawet nie myśl, że to z twojego powodu.- odparła zażenowana.
- Wiem, że to chyba nieodpowiednia chwila, ale możesz wyświadczyć mi jeszcze jedną przysługę?- zapytałem, wstrzymując oddech.
- Pod jednym warunkiem...kiedy to zrobię, zostawiasz mnie wreszcie w spokoju.- powiedziała ostrym tonem. Pokiwałem głową, czując smutek. Naprawdę ją polubiłem, ale widocznie ona tego nie odwzajemniała.
- Pożyczysz mi swoją chustkę?- zapytałem, spoglądając na jej szyję. Ściągnęła ją, po czym mi podała. Kiedy tylko ją przyjąłem, dziewczyna odeszła. Założyłem chustkę na głowę, a następnie kaptur. Starałem się jak najbardziej ukryć moją twarz, przechodząc obok ludzi, którzy na mój widok tylko się śmiali.

Lucy
         Po powrocie do domu rzuciłam się na łóżko, zatapiając głowę w poduszkach. Miałam ochotę tylko leżeć, lub słuchać muzyki. Ona zawsze mnie uspokaja. Podnosząc się z poduszek, spojrzałam na mój przemoczony notatnik. Wzięłam go do rąk, patrząc na zamazane słowa. Położyłam go na grzejnik, sama nie wiedząc, czy to coś da. Znów pomyślałam o Chloe, która Bóg wie co teraz robiła. Coraz bardziej myśl o tym, że mogę jej nigdy nie zobaczyć przyswajała się w mojej głowie. Zacisnęłam pięści, tłumiąc kolejne łzy. 
-  Co się do jasnej cholery stało z twoim dziennikiem?!- Lisa wychodząc z łazienki, podbiegła do dziennika. Potem spojrzała na mnie i totalnie zaniemówiła.- I co się stało z tobą?- zapytała po chwili ze smutkiem. Usiadła obok mnie na łóżku.- Jakieś nowe wieści o Chloe?- zapytała.
- Nie.- odparłam krótko.- Chcę już wracać do domu.- powiedziałam, czując, że zaraz się rozpłacze. 
- Hej...nie mów tak. Chciałaś tu przyjechać, bo pięknie śpiewasz.- powiedziała dodając mi otuchy. Lekki uśmiech wyskoczył na mojej twarzy, słysząc słowa przyjaciółki.- A za tydzień bal, będzie świetnie.- mój dobry humor znów runął w dół.
- Nie mogę iść.- odparłam.- Ta głupia suka Kate i jej mama....- chciałam coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Jeżeli ty nie idziesz to ja też nie!- postanowiła Lisa, uderzając pięścią w łóżko.
- To miłe z twojej strony, ale powinnaś iść.- odpowiedziałam po chwili uśmiechając się do przyjaciółki. 
- Idziemy na obiad?- zapytała.- Opuściłaś dzisiaj zajęcia...- dopiero teraz sobie o nich przypomniałam. Gdybym poszła mój dziennik nadal byłby cały i zdrowy. Były tam wszystkie piosenki, wszystkie, które pisałam od 3 lat. 
- Nie mam ochoty jeść.- powiedziałam.
- Ale musisz.- zdecydowanym tonem odparła Lisa, biorąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią, po czym ruszyłam z miejsca. 
       Obiad okazał się być jednak dobrym pomysłem, ponieważ nawet nie wiedziałam, że jestem aż tak głodna. Ponadto Lisa w końcu poznała Daniela, który był jedną z milszych osób na tym obozie. Natomiast chłopak poznał nas ze swoją przyjaciółką Crystal, która również okazała się być bardzo fajna. Po wspólnym zjedzeniu obiadu, Crystal zaproponowała nam, że pokaże swój domek. Ja i Lisa chętnie się zgodziłyśmy, tym bardziej ja. Miała już dosyć ciągłego siedzenia w domu i opłakiwania Chloe. Może przyda mi się jakaś rozrywka.
- To naprawdę niesprawiedliwe, że nie możesz iść na bal.- Reed, bo tak na nazwisko miała Crystal właśnie wpuszczała nas do swojego domku. Okazało się, że ma dwie współlokatorki, których akurat nie było w środku.
- Ta...tym bardziej, że do końca obozu będę musiała sprzątać stołówkę.- powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. 
- Ta Kate to suka...- stwierdziła Crystal.- Chcecie coś do picia?- zapytała.- Mam tylko wodę.- dodała szybko, wyciągając trzy szklanki, a następnie wodę z lodówki. Nalała nam napoju, podając szklanki. 
- Kto z tobą mieszka?- zapytała Lisa, patrząc na pozostałe dwa łóżka. 
- Kira i Holland.- powiedziała z uśmiechem.- Są niezastąpione, ale szkoda, że spotykamy się tylko na tym obozie.- stwierdziła robiąc kolejny łyk picia.- A jak wam się podobają tutejsi chłopcy?- zapytała ze śmiechem. 
- O dziwo, jeszcze żaden do mnie nie zarywał.- Lisa zrobiła skwaszoną minę, na co ja i Crystal zaczęłyśmy się śmiać. 
Po odejściu z domku Crystal poszłam z Lisą do nas. Dopiero teraz zauważyłam, jaki straszny bałagan tu panuje. Po podłodze porozrzucane były nasze ubrania, na szafkach stały stare kubki, a kołdry były niepościelone. 
- Spoko, ja posprzątam.- powiedziała Lisa, widząc moje spojrzenie.- Ty i tak będziesz musiała sprzatać stołówkę.- zaśmiała się, a ja rzuciłam ją starym plastikowym kubeczkiem. 
- Co zaśpiewacie na finale obozu?- zapytałam, siadając na łóżku. 
- Zobaczysz...to wielka niespodzianka! Teraz ćwiczymy też choreografie i...a ty?- zapytała.
- Nie wiem.- odparłam cicho. Zdawało mi się, że tylko ja jeszcze nie wybrałam mojej piosenki. Na początku myślałam, że będzie to któraś z moich, ale teraz? Nie pamiętałam wszystkich słów, a mój dziennik...właśnie co z nim? Podeszłam do grzejnika, podnosząc go. Był teraz bardziej pomarszczony, ale dało się go jeszcze czytać. Odetchnęłam z ulgą, patrząc, czy wszystkie strony są dobre. Okazało się, że tylko jedna jest tak zamazana, że trudno było mi rozszyfrować słowa. Po tej krótkiej rozmowie poszłam wziąć prysznic.

Dylan
         Siedziałem przed moim laptopem, pijąc jakiś napój gazowany. Właśnie rozmawiałem z Tyler'em, który zamiast mi pomagać, śmiał się z całej sytuacji.
- Mówię serio...ona jest inna.- powiedziałem, myśląc o Lucy. Coraz bardziej żal robiło mi się na myśl o tym, że zatopiłem jej dziennik.
- Stary...masz jej chustkę.- powiedział Tyler, a widząc moje zdezorientowane spojrzenie zaraz dodał.- możesz do niej iść pod pretekstem oddania jej.- podpowiedział. Już myślałem o takim wyjściu z sytuacji, ale skończyłoby się na tym, że Lucy przegania mnie z pod jej domku. Słyszałem też, że jej współlokatorka ma na moim punkcie świra, więc raczej nie chciałbym tam iść. 
- Sam nie wiem...może bal? To byłaby dobra okazja.- powiedziałem, patrząc na Tyler'a. 
- Eh...skoro są tam takie fajne dziewczyny, za rok jadę z tobą.- zaśmiałem się z żartu przyjaciela.
- Chyba się zakochałem.





Jak tam Dyluśki?
Przygotowania do świąt idą pełną parą? Wstawiam wam tutaj
taki przedświąteczny rozdzialik, więc co niektórzy mogą potraktować
to jako prezent od zajączka! 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! 
Muszę też wyjawić, że w następnym będzie się dużo działo
między naszymi głównymi bohaterami i ktoś nowy dojdzie! 
Trzymajcie się! Cześć! 


1 komentarz:

  1. No cóż... Tak bardzo kocham Dylana <3 Na dodatek jest tak słodki! *_*! Nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń między nim a Lucy! Życzę weny! ^^

    OdpowiedzUsuń